Vivane

Sesja z 13 kwietnia 2016, tym razem w niepełnym składzie. Dzielny Wojownik Gort w osobie Centa, musiał rozstać się z drużyną z przyczyn prozaicznych - zawodowych. Pozostali gracze mieli obawy, czy aby sobie poradzą w obcym mieście, ba..we wrogim mieście, bez bojowego kombajna w postaci Gorta. Poradzili sobie. Przygoda „Message to Vivane” w moim zamyśle jest wstępem do Preludium Wojny, miło, jak gracze poznają jak wygląda świat i spojrzenie na życie, po tej drugiej stronie. Było ciekawie i..komicznie. Theranie w moim wydaniu zaczęli gadać po niemiecku, w kontekście imperium, mundurów i procedur skojarzenia były jednoznaczne. Druga sesja odbyła się 11 maja i wydarzenia wówczas nabrały rozpędu..

13 Veltom(luty) 1507 TH

Od świtu przed bramami Vivane zbierał się ogromny tłum. Mieli to szczęście, że przed nimi stała karawana, ze słoniami obładowanymi pakami z towarem. Przybyli do miasta od strony Wysokiej Bramy. Oczom ich ukazały się wysokie mury i przepiękna brama, jednakże spoglądając na wschodnią część miasta widzieli zrujnowane mury i połacie dżungli porastające place, i niszczejące budynki.

Wmieszali się w tłum. I tak straż przy bramie dokładnie przyglądała się przybyłym. Szli szeroką aleją, niesieni potokiem Dawców Imion, biegnących załatwiać swoje sprawy. Otaczały ich wysokie, 2-3 piętrowe kamienice, a ulica była dwa razy szersza niż niejeden z korytarzy Throalu.

Wyrwali się z wielorasowego tłumu przy pierwszej okazji. Zjedli śniadanie w przytulnej knajpie, która prowadził ork w kolorowych dreadach. Kiro od razu podłapał lokalną modę i zamarzył o odtworzeniu barw na swojej bujnej czuprynie. Przy okazji wymienili throalskie 50 srebrników na therańskie monety. Przed południem ruszyli w stronę murów Starego Miasta, nad którym górowała zacumowana kila namiestnika - „Panujący”.

Doszli do ogromnego placu przed bramami dzielnicy Theran. Nad placem, na wzgórzu stała statua dawnego namiestnika Barsawii - Povelisa, pozbawiona głowy, ramion i nogi. Plac wypełniony był wściekle protestującym tłumem żebraków, który rozpędzali włóczniami i tarczami żołnierze VIII Legionu.

Brama Północna była mocno strzeżona. Arket i Dhali musieli przekonywująco mówić po therańsku i przy okazji wręczyli sutą łapówkę strażnikom, oczywiście wszystko legalnie w świetle prawa. Otrzymali siedmiodniową przepustkę i nakaz zgłoszenia miejsca pobytu do zachodu słońca.

Stare Miasto oszołomiło ich przepychem i zbytkiem i napełniło odrazą. Ogromna aleja, z wydzielonymi pasami dla niewolników, pospólstwa, obywateli i szlachetnych. Zagrody niewolników, ogromne koszary i posępny pałac namiestnika z rzucającym cień, latającym zamczyskiem. Kiro z ciekawością badał akwedukt Starego Miasta, domyślając się użycia magii żywiołów w tym cudzie. Czym prędzej minęli Recytatoriumm i Dom Prac, zatrzymując się na chwilę przy Wiszących Zikkuratach i Małych ALtanach. Wietrzniaka i Orka coraz bardziej przepełniała niechęć do dekadencji Theran, tylko Dhali usiłował wsłuchać się w muzykę płynącą z Sali Koncertowej.

Dotarli w końcu do Alei Zdrajcy, obserwując smutną procesję skazańców prowadzonych na miejsce kaźni w Południowych Koszarach. W końcu odnaleźli biuro Glensdona. Przywitał ich kościsty t'skrang Gik. Gdy tylko dowiedział się, że przynoszą zapłatę za w pełni legalny dług, zaciągnięty między kupcami Yetrone Cavarre z Throalu i Darrisem Glensdonem z Vivane. ZOstali poczęstowani cienkim winem i całą masą biszkoptów. Pół godziny później, gdy kosztowności ze szkatułki zostały oszacowane i opisane stosownym dokumentem, Gik wydał im niezbędne zaświadczenia i odprowadził do wyjścia.

Wedle instrukcji agenta Oka, mieli się udać następnego dnia na Przystań Łgarza. Zagadnięty Theranin pouczył ich, że to niewielkie targowisko w Barsawiańsiej części Vivane. Nie zamierzali zostawać tu dłużej. Opuścili Stare Miasto wyjaśniając legionistom przy bramie, że zanocują w Dzielnicy Kupców, na zewnątrz.

Przezornie udali się ku południowym murom, szukając Przystani Łgarza. Wcześniej jednak zorganizowali sobie nocleg. Na rogu ulic Żelaznej i Monet, w Dzielnicy Kupców, trafili do zajazdu Domu Cechowego Złotników. Zjawili się w dobrej porze, przed obiadową przerwą. Rozsiedli, zamówili obiad i obserwowali tłum rzemieślników powoli wypełniający sale jadalne lokalu.

Oddali rzeczy do prania, skorzystali z łaźni, przy okazji przeganiając swoją obecnością zgromadzony tam tłumek mężczyzn. Popołudnie spędzili w swoim pokoju, rozkoszując się odpoczynkiem. Dhali pogrążył się w medytacjach, a Kiro ćwiczył z Arketem.

Późnym wieczorem wybrali się na Przystań. Therańska część miasta była rzęściscie oświetlona, ale tutaj panował mrok i cisza. Zastali targowisko całkowicie opuszczone, wrócili więc czym prędzej, tym bardziej że nie była to bezpieczna część miasta.

14 Veltom(luty) 1507 TH

Następnego dnia, zgodnie z instrukcją zjawili się w samo południe na Przystani Łgarza. Za dnia panował tu niezły tłok. Pełno straganów z przeróżnymi towarami, zazwyczaj słabej jakości. Głównie tandetne rupiecie, jedzenie wątpliwego pochodzenia i mnóstwo wszelkich trunków. Kręciło się tutaj też sporo prostytutek, namolnie nagabujących klientów.

Ich kontaktem okazał się wysoki ork, krzykliwie ubrany, z tuzinem kolorowych papug,siedzących na wysokich żerdziach. W przerwie między zachwalaniem mądrości papug i oferowaniem ich na sprzedaż, umówił się z nimi na jutrzejszy dzień o konkretnej porze i czym prędzej oddalił.

Mieli cały dzień dla siebie. Kiro odwiedził balwierza i ufarbował sobie włosy na trzy kolory: pomarańczowy, zielony i granatowy. Arket i Dhali połazili po okolicy, odwiedzając Nadrzeczną Dzielnicę, Targi Zwierząt i wschodnie Wrota Wschodzącego Słońca. Dhali koniecznie chciał dobić targu i przyjąć zlecenie na wyrób map, co zresztą mu się udało. Szlaki handlowe Barsawii były tu nie lada gratką. Wróciwszy więc, zabrał się za kopiowanie, zużywając resztki atramentów.

15 Veltom(luty) 1507 TH

Do wieczora mieli sporo czasu. Dhali odwiedził cechowego kupca, inkasując 350 srebrników za mapę. Arket oddał się medytacji nad talentami, a Kiro trochę nudził, a trochę ćwiczył swoje umiejętności.

Było już ciemno, gdy udali się na Pzystań. Z mroku i mgły wnurzył się poznany ork. Przywitał ich krótko „Chodźcie za mną, jeśli chcecie zwracać się do mnie po imieniu, nazywam się Kron”. Prowadził ich wąskimi uliczkami, często zmieniając kierunek. W końcu dotarli do niskiego budynku, z dachem krytym strzechą i popękanym tynkiem, na ceglanych ścianach. Nie było tu żadnego szyldu, ale z obu stron szerokich drzwi, jasno świeciły latarnie. Kron wprowadził ich i usadził w kącie przy stoliku, lokal nie wydawał się bardzo tłoczny. Ork opuścił ich na chwilę, tłumacząc, że idzie po niezbędną osobę. Gdy ich opuścił, czujny Dhali wyszedł na zewnątrz, na ulicę, żeby zbadać miejsce i zaczekać na orka. Podejrzewał też zasadzkę.

Arket i wietrzniak obserwowali salę. Nie było to zbyt wiele miejsca, ot kilka dużych stołów i długich ław. Jeden z bohaterów spojrzał w przestrzeń astralną badając okolicę. Ku ich zdziwieniu, jedna z krasnoludzkich kobiet, której towarzyszyła dwójka mężczyzn, była adeptką. Odkryli też, że ściana za ich plecami ukrywa niewielkie drzwi, całkowicie pokryte tynkiem.

Kron, wrócił po kwadrancie wraz z Dhalim. Był rozluźniony i wesoły. Napełnił sobie kufel i dosiadł do nich. „Mam nadzieję, że udało wam się coś zobaczyć w drodze do miasta, bo nie będziecie chcieli zwlekać z wyjazdem stąd?” - zapytał. Kiro potwierdził. Małemu wietrzniakowi bardzo niepodobało się w Vivane, im bliżej był murów Starego Miasta tym większą odrazę czuł w sobie.

Kron opowiadał różne ciekawostki o mieście, niewiele jednak mówił o ruchu oporu i o polityce, wyraźnie starał się unikać tego tematu. Wkrótce dołączył do nich, modnie ubrany, młody elf. Kron przedstawił go jako Kaleba. Elf wyjął butelkę wina i swój własny kubek, napełnił go i wypił, oszczędnie rozmawiając z adeptami. Arket przekazał mu przesyłkę Oka Throalu, zgodnie z umową. Wkrótce Kaleb ich opuścił. „Za godzinę wrócę. Muszę sprawdzić autentyczność pergaminu i pieczęci. Jesli wszystko będzie jak należy wrócę tu z należną zapłatą. Do tego czasu Kron pozostanie z wami” - rzucił na pożegnanie elf.

Minęło o wiele więcej czasu niż godzina i zaczęli się niepokoić. Nim podzielili się tym z orkiem, wszystkich w lokalu zelektryzowało gwałtowne dobijanie się do drzwi i therańskie okrzyki: „Otwierać w imieniu Imperium, wszyscy zgromadzeni rzucić broń i zaniechać oporu!!”. Adepci pytająco spojrzeli na Krona…

16 Veltom(luty) 1507 TH

Gdy Kron i Arket wybili ławą dziurę w ścianie, przy okazji niszcząc ukryte pod warstwą tynku, stare drzwi - w sali się zakotłowało. Wpadli Imperialni i w mgnieniu oka, posiekali stawiających opór gości knajpy Gerstona. Kron nie czekał, pędził co sił ciemnymi uliczkami co chwila zmieniając kierunek. Podążali za nim, ledwo łapiąc oddech. Nie znali miasta i nie wiedzieli dokąd zmierzają, a ścigały ich głosy therańskich żołnierzy.

W końcu, przycupnąwszy w zaułku, między dwoma ulicami, Kiro obdarował swych przyjaciół skrzydlatym zaklęciem. Poszybowali w nocne niebo. Z wysokości stu stóp Vivane wyglądało zupełnie inaczej. Jaśniejące mury therańskiej dzielnicy, rzęsiście rozświetlony „Panujący” gubernatora, który górował nad wysokimi murami. I dla kontrastu czerń zniszczonej dzielnicy, w której schronienie znajdowali ubodzy i przestępcy wszelkiego autoramentu. Kron jednak wiódł ich do bogatszej dzielnicy kupców.

Wylądowali na płaskim dachu willi otoczonej ogrodem. Zadbany trawnik i wodne oczko przed wysokimi schodami, dodawały splendoru budynkowi. Cicho przedostali się przez strych do środka. Zdawało się, że Kron doskonale zna drogę i właściciela willi. Tak było w istocie. Lygis Arvannon i jej służąca Gorra, powitały Krona. Lygis była aktywną członkinią Ruchu Oporu. Arket, Kiro i Dhali byli świadkami ostrej dyskusji pomiędzy dywersantami. Kron nalegał by opuścić miasto jak najszybciej, Lygis pragnęła czekać na bieg wydarzeń i dowiedzieć się czy ktoś inny z Ruchu ucierpiał tej nocy.

Nie zdążyli rozgościć się na dobre, a przez bramy posesji wdarli się uzbrojeni Theranie. Lygis zdążyła ich odprawić na strych. Siedząc na dachu obserwowali scenę, jak kilkoro uzbrojonych Imperialnych wywleka obie kobiety przed frontową stronę willi i brutalnie, bez żadnego sądu, podrzyna im gardła.

Arket zareagował natychmiast. Jego orkową duszę zalał żar gahad i z wzniósł się na skrzydłach wysoko, by z głośnym rykiem spaść wprost na zaskoczonych, therańskich oficerów. Kron umknął obrzucając ich wyzwiskami, a Dhali spróbował przeciąć drogę lotu Arketa, by odwieść go od samobójczego zamiaru. Jeden Kiro tylko przycupnął na krawędzi dachu i obserwował bieg wypadków.

Próba Dhalego okazała się nieudana i po zderzeniu z orkiem spadł na gałęzie wysokiego drzewa, boleśnie się obijając. Arket tymczasem powalił therańskiego dowódcę i masakrował twarz elfa. Od malutkich paluszków Kiro, w błyskawicznym tempie pędziła po ścianie domu warstewka lodu, tworząc roziskrzony drobinami kryształków dywan. Opadła na trawę, ścinając ją mroźną warstwą i pokryła spory obszar, aż do linii ulicy. Natychmiast cały oddział żołnierzy wyłożył się jak długi na tej lodowej tafli. Arket mógł jeszcze powybijać resztę zębów oficerowi, nim wzbił się w powietrze, ugodzony w plecy rzuconym sztyletem.

Uciekali przez chłodne, nocne niebo, kierując się w stronę krwiście czerwonego poblasku Morza Śmierci

kampania_2014/vivane.txt · ostatnio zmienione: 2016/07/01 19:53 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG