Tak się robi politykę

09.10.2020 Wygląda na to że druga fala koronawirusa rozpędza się i to całkiem grubo. Skorzystaliśmy z okazji że to był ostatni dzień nim Polska stała się w całości żółtą strefą. Formalnie skończyliśmy Preludium Wojny, ale jest tam mnóstwo zahaczek i perełek szkiców przygód jak choćby ta ostatnia „Na ryby”. Zacząłem myśleć jakie by tu przeszkody i utrudnienia nie postawić na drodze graczom, nim przetransportują kamienny okręt to Throalu, ale wertując Preludium wpadłem na szkic Nocne Manewry. Szybko mi to podeszło jako alternatywne rozwiązanie. Czekałem na okazję, żeby podsunąć pomysł graczom. Oczywiście dyskusji było mnóstwo, bo politycznie orkom Żelaznej Pięści nie jest blisko do Throalu, który reprezentują gracze. A najbardziej się ubawiłem słuchając argumentacji, planów szantażu czy zyskania przewagi. Stąd też tytuł przygody, będący słowami Gorta …

20 Rua (kwietnia) 1509 TH, pływając wyspa Domu V'strimon, Czerwony Grzebień

Snek Brink był już nieco poirytowany paranoją throalskich wysłanników. Najpierw zarzucali mu, że to on się spóźnił, i zapewne komuś zdradził miejsce, czas i cel misji. A osobnik który się za niego podał był bardziej kompetentny bo dostarczył throalczykom rzetelnej pomocy. Potem jeszcze zaczęli podważać jego tożsamość.

„Proszę!” - odparł - „Oto kontrakt, jaki zawarłem z dziekan Kolegium Pnącza. Proszę - oto moje podpisy i pieczęć pani dziekan, z jej autografem. Co tam stoi? Snek Brink, nie prawdaż!” „Zaraz zaraz..” - wepchnął się Gort i wyszarpnął dokument - „Dhali, masz, czytaj i zbadaj czy to aby nie fałszywka!” DHali ostrożnie wziął pergamin do ręki. Nieco śliski i błyszczący w promieniach południowego słońca, wpadającego przez szerokie okno. T'skrangi pracujące w karczmie podniosły wysoko plecione maty z trzciny. Dzięki temu - siedzili przy samym oknie - mieli wspaniały widok na Kanał Wyplataczy Koszy wychodzący na zielonkawe, szerokie i spokojne wody jeziora Ban.

Dhali przy okazji przyjrzał się Snekowi, analizując jego rysy, czy aby przypadkiem ktoś nie używa tutaj iluzyjnego kamuflażu. Ale wszystko było w porządku. Pieczęć też się zgadzała. „No to opowiedzcie, jak to się stało, że przedarliście się przez refselenika i to ciemną nocą i bezpiecznie zadokowaliście we wschodnim porcie!?” - ciekawił się oficer V'strimonów. Zaczęli opowiadać. Kiro miał wrażenie, że t'skrangi - licznie o tej porze odwiedzające karczmę i zajadające się południowym posiłkiem - nieco umilkły i z ciekawością nasłuchują opowieści, przynajmniej te przy najbliższych stołach.

Kiedy dotarli do opowieści o magicznej obręczy, Snek aż zmienił kolor łusek na pysku. „Starzec od sieci..” - wyszeptał. „Spotkaliście Starca od Siec! Z całą pewnością to on wam pomógł!”. Nie bardzo chcieli mu uwierzyć ale całkiem zręcznie ich przekonał. „Nie znacie naszych legend i opowieści, ale takie magiczne przedmioty, które niby wyglądają na nic nie znaczące, a potem pomagają w cudowny sposób to …to właśnie wskazuje na Starca od Sieci!”

Wokół nich t'skrangi podniecone opowieścią przekrzykiwały się nawzajem. Snek mówił im o pogłoskach, jakoby nocą syrtiski parowiec sprawił potężne lanie theranom i w cudowny sposób dostarczył ich okręt do portu, ale opowieści były tak dziwne i niewiarygodne, że każdy słyszał odmienną wersję. Dhali, Gort i Kiro faktycznie nie mieli wielkiego pojęcia o legendach t'skrangów. Ale też zachodzili w głowę coż skłoniło Starca od Sieci by mieszał się w sprawy Throalu? „Zapewne to co się z tym wiąże w jakiś sposób pomaga t'skrangom.” - zawyrokował Gort.

Dhali na dłuższą chwilę przybrał wygląd spotkanego poprzedniej nocy t'skranga. Wielu gości karczmy widząc błyskawiczną przemianę człowieka aż powstawało z krzeseł i podeszło kręgiem do ich stołu. „Tak wyglądał, zaiste. Czy znasz kogoś takiego SNeku?” - zapytał Dhali. Jednakże oficer nie rozpoznawał w podobiźnie Starca nikogo znajomego.

„Dziękuje za towarzystwo, idę złożyć raport do Kolegium Pnącza. Podzielę się też waszą opowieścią.” - na pożegnanie rzucił Snek i wstał od stołu kłaniając im się nisko . „Hej, możem pójdziemy razem do Kolegium?” - zaczął wpraszać się Gort. Jednakże Snek grzecznie aż stanowczo odrzucił propozycję towarzystwa i wyszedł sam z Czerwonego Grzebienia.

Kiro przez cały czas podsłuchiwał o czym gadają mieszkańcy Pływającego Miasta siedzący przy pobliskich stolikach. Użył swego magicznego talentu i w kilka minut złapał i pojął język t'skrangów. Jednak nie poprawiło mu to nastroju. Był głęboko dotknięty faktem, że moce głosiciela go opuściły. „Dziś wieczór musimy zrobić stypę. Muszę jakoś uczcić tych utopionych niewolników. Za moim działaniem stracili oni życie. Nie pozostaje mi nic więcej niż upić się na smutno tego wieczora…” - rzucił do Gorta. Krasnolud ochoczo przyklasnął i zamówił od razu 4 kufle t'sokata. Kiro się nieco skrzywił i pomyślał o słodkim keesris.

„Ja nie piję z wami.” - odparł Dhali. „Idę się pokręcić po targowisku tego wieczora. Wrócę wkrótce, tylko się nie upijcie.”

Podszedł do krawędzi kanału i skinął na przewoźnika. Ten w półtora kwadransa dopłynął płaskodenną łodzią do Placu Przypraw. Tam go wysadził. Targowisko było wybudowane na sześciu małych wysepkach, wewnątrz niewielkiego portu. Każdą wysepkę połączona siecią wiszących mostków by ułatwić operatorom małych łodzi transport towarów i Dawców Imion.

Dhali szukał straganu, który będzie właściwie oznaczony. Po pół godziny poszukiwań dostrzegł szeroki, czworokątny namiot. Zwinięta w rulon zasłona przytwierdzona była do górnej belki namiotu drewnianą tarczką. Na niej dostrzegł znak, który agentom Oka wyraźnie sugerował punkt kontaktu. Siedzący w nim t'skrang miał przed sobą płaski stół na który wyłożono setki małych drewnianych pudełek wypełnionych różnymi przyprawami. W narożniku stała szalowa waga. Kilku przechodniów zainteresowało się przyprawami, ich intensywny zapach unosił się w promieniu kilku kroków wokół namiotu. Ale kupiec raczej nie zachęcał ich do zakupu, ani nie był zbytnio zainteresowany rozmową.

Dhali podszedł nieco z boku i użył astralnego spojrzenia, by dobrze się przyjrzeć t'skrangowi. Jego odbicie astralne było nieco rozmyte. Zaczerpnął więć magii by przejrzeć iluzję. Jak się domyślał, pod postacią t'skranga ukrywała się znana mu Endora Drozdeck, throalska agentka. Wszedł do namiotu i pozwolił się zidentyfikować.

Długo rozmawiali o wydarzeniach z ostatniej nocy. Dhali prosił by Endora przekazała do Throalu szczegółowe informacje. Zdawał sobie sprawę że może zająć wiele tygodni nim dotrą na miejsce. Martwił się o akcje odwetowe Theran. Jednakże Endora zdradziła mu, iż na południowy wschód o jeziora Ban, ukrywa się w lasach całkiem spory odłam plemienia Żelaznej Pięści. Blisko półtora tysiąca nomadów. Przewodzi im córka samego Miedzianookiego - Tresgg Gorące Niebo. Większość orków to starcy, kobiety i dzieci. Muszą dostać się do Kara Fahd, ale bez pomocy V'strimonów nie przeprawią się bez strat lub alarmowania Theran przez Wężową Rzekę. I zdradziła mu, że używają magicznego artefaktu, który maskuje ich obecność przed therańskimi okupantami. A przecież kila Wyzywający od wielu miesięcy patroluje rzekę od jeziora Pyros po jezioro Ban. Baty Nieustraszony i Okrutny niespodziewanie patrolują południowe rejony jeziora… „Nieustraszony to już nic nie będzie patrolował…” - dodał Dhali. „Racja” - z uśmiechem przytaknęła mu Endora.

„No dobrze” - zastanawiał się głośno Zwiadowca - „ale jak namówimy orki by nam oddały to magiczne cudeńko?” Endora wzruszyła ramionami - „To już nie mój problem. Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że Tressg i jej świta za dwa dni mają spotkanie w Kolegium Pnącza, żeby wynegocjować warunki. Skorzystaj z tego. Zaproponuj Tresgg swoje usługi. Może w zamian odda tobie i kompanom artefakt?” Dhali pokiwał głową i pomyślał, że nie będzie to proste. W zasadzie, to będzie cholernie trudne. Postanowił podzielić się tą myślą z druhami i czym prędzej skierował się do Czerwonego Grzebienie. Ze zdziwieniem odkrył, że obaj dawno się już wynieśli z karczmy. Podejrzewając najgorsze, złapał drobnego przewoźnika i kazał się wieźć do Gaju Almarran.

Gort i Kiro od dłuższego już czasu pili i snuli opowieści wśród gałęzi jednego z wysokich drzew, które długą aleją wyrastały przy samym brzegu wysepki. Kiro musiał wysłuchać radosnej opowieści Jeeboo i relacji z zaręczyn z Sortiną. Oczywiście Mistrz Żywiołów nie omieszkał się wprosić na wietrzniackie weselisko, które para przyjaciół planowała na wczesną wiosnę przyszłego roku. Gort z tej okazji wyskoczył obejść pobliskie karczmy i kupić kilka beczułek mocniejszego trunku. Gdy wrócił - dołączył do nich już Dhali. Parze almarrańskich przyjaciół towarzyszyli Vrool i Hebe, starsze wietrzniaki, adepci przedziwnych ścieżek latającego ludu, którzy mieli do opowiedzenia wiele, ciekawych historii.

I jak zwykle rozmowa zeszła na nazwanie drużyny. Po dwóch miesiącach, odkąd przywykli do propozycji Gorta, Kłótliwi Kamraci zdało się Imieniem, pod którym wszyscy czuli by się komfortowo. Tym razem sprzeczali się o to, kto ma być przywódcą. Oczywiście wszyscy chcieli dowodzić. No może poza Dhalim, on też by chciał, ale z drugiego rzędu. Jeeboo długo i zawzięcie perorował ile tracą nie będąc Drużyną. Wszystkie czyny jakich dokonują, zostają zapamiętane jako osiągnięcie kilku adeptów mających wspólny cel akurat w danej chwili. Nie jako jednego, sprawnego magicznego organizmu, jakim jest Nazwana drużyna adeptów. Postanowił ułatwić im wybór przywódcy i nawet zorganizował małe głosowanie, niestety - każdy z trójki Kamratów dysponował 2 punktami. I każdy po zliczeniu głosów otrzymał po 2 punkty. Gort ryczał ze śmiechu, a Kiro w końcu postanowił zainicjować stypę i smutne opijanie utopionych therańskich niewolników.

21 Rua (kwietnia) 1509 TH, pływając wyspa Domu V'strimon

Skończyli pić wczesnym rankiem. Na umór. Przebudzenie nie było przyjemne i do swojego pokoju w Czerwonym Grzebieniu wrócili o 5 po południu. T'shtar przekazała im zapieczętowany list z Kolegium Pnącza. Trochę się zawstydzili, że Dziekan zaprosiła ich dziś na godzinę 12 na spotkanie. Wytrzeźwieli od razu. Byli spóźnieni ponad 5 godzin…

DHali od razu usiadł do pergaminów. „Musimy napisać pismo z przeprosinami” - zawyrokował - „może wyznaczą nam kolejny…” Tu Gort przerwał mu gwałtownie. „Żadnych pism. Idziemy tam od razu!” Kiro mu przyklasnął i w try miga odziali się przyzwoicie i ku ubolewaniu Zwiadowcy, zeszli na brzeg kanału szukać przewoźnika.

Cóż, całą akcja zakończyłaby się katastrofą, po tym jak Gort wystąpił w ich imieniu i omalże nie obraził strażnika Kolegium. Jedynie Kiro przytomnie ich wyratował powołując się na swój autorytet i moc, a także na wydarzenia z poprzedniej nocy, kiedy to zniszczyli therańską batę. Pół godziny później gościli w niewielkiej komnacie Dziekan J'nnei Hawath.

T'skrang rozparła się w swoim fotelu i zapaliła niewielką fajeczkę na długim cybuchu. Wysłuchała ich opowieści o nocnych wydarzeniach. Kiro ze skruchą przyznał, że Garlen odwróciła sie od niego, wskutek niefortunnej śmierci Dawców Imion przykutych do wioseł kamiennego statku. Dziekan dokładnie też go wypytała o spotkanie z rzekomym Starcem od Sieci. Ciekawa była, czy Kiro - jako Głosicie - doświadczył fizycznej obecności Pasji. Odnosiła się do Starca tak, jakby faktycznie był równy Pasjom. W końcu Kiro poprosił o dostęp do Biblioteki, chciał bowiem znaleźć wiedzę o starożytnym MIstrzu Żywiołów, twórcy magicznej laleczki, którą posiadał. Znów wzbudził zainteresowanie Dziekan. Chikri Pandalon był legendarną postacią. Kilka jego dzieł - artefaktów - Dom V'strimon przechowywał w muzeum w centralnej kopule. J'nnea zgodziła się pomóc wietrzniakowi, ale przysługą miała być umowa spadkowa. Po śmierci Kiro, magiczna laleczka, dzieło Chikri Pandalona miałaby wrócić do korzeni i zostać wystawiona w muzeum. Kiro bez wahania przyjął te warunki i czym prędzej podpisał umowę.

„Pani Dziekan a co z dostarczeniem kamiennego okrętu do Throalu? Umawialiśmy się że nam pomożecie…” - zagadnął Gort. „Owszem, umawialiśmy się. Naszą pomocą miało być podniesienie odnalezionej baty z dna jeziora. Poradziliście sobie z tym doskonale. Natomiast nie było w ogóle mowy, byśmy to my dostarczyli łup do króla Nedena… ” - zawiesiła głos. Gort zmarszczył się jakby przełknął kwaśne jabłko. „Nie jesteśmy żeglarzami…” „Istotnie nie jesteście” - przerwała J'nnea i zapytała - „Gorcie Mefrahu, czy reprezentujesz interesy króla Throalu swoją osobą?”

Gort bez wahania przytaknął. „Umówiliśmy się z Domem Neumani, że zagwarantujemy rozsądną pomoc. Ale… oczywiście nie za darmo” - chytrze się uśmiechnęła. „Co proponujesz?” - przezornie zapytał Gort. „Cóż. Dostarczymy wam załogę i dobrego nawigatora, który przeprowadzi statek w górę rzeki przez Katarakty Adipae. Pozostaje kwestia napędu tego kamiennego olbrzyma. Użycie wioseł wymagałoby nie lada załogi. A zamontowanie koła łopatkowego i ogniowego silnika - miesiące pracy w jednym z naszych doków w górnym odcinku Węża. Proponuję wynajęcie shimoram z załogą, która by holowała wasz statek. A co do stawki…?” - wymownie spojrzała na Gorta. Ten wzruszył ramionami. Zachęcona rzuciła: „Podwójna stawka dzienna. I bonus 50% za bezpieczne doprowadzenie baty do podziemi Gór Throalskich?” Gort skłonił się wymownie, akceptując warunki.

„Mamy jeszcze prośbę, pani Dziekan” - wtrącił Dhali. „Z pewnych źródeł dowiedzieliśmy się o orkach Żelaznej Pięści. Wiemy, że mają w swoim posiadaniu pewien artefakt, powodujący..hmm.. lokalną iluzję nieobecności. Jestem przekonany, że taka magia przydałaby się na naszej bacie. Mogę się założyć, że theranie łatwo nie odpuszczą straty i zaczną regularnie patrolować okolice jeziora Ban, Węża i Wiji, zapewne z dużymi siłami. W powietrzu - niestety - nic im nie zagrozi z naszej strony. Mogliby przechwycić statek i pozabijać wielu Dawców Imion. A jak pani wie, zdobycie go zostało krwawo i nieszczęśliwie okupione. Taki orkowy artefakt, znacząco by ułatwił naszą podróż. Czy wobec tego możemy się spotkać z posłami Żelaznej Pięści i z nimi porozmawiać?”

Dziekan długo patrzyła w oczy Dhalemu po czym wolno skinęła głową. „Nie wiem skąd o tym wiesz, ale twoje źródła są dobrze poinformowane. Nie wiem, czy Żelazna Pięść łatwo wam odda ów magiczny przedmiot. Z całą pewnością bardzo go potrzebują. Chcą dotrzeć do głównego plemienia, które ponoć rozpanoszyło się na ziemiach dawnego królestwa Fahd…” Gort wtrącił: „teraz to odrodzone Kara Fahd, któremu przewodzi ich królowa.” Dziekan parsknęła śmiechem: „W istocie, słyszałam o incydencie pod Granią Szponu, który się wydarzył miesiąc temu. Nie nazywajmy królestwem tej przypadkowej zbieraniny orków, w której każdy wódz chętnie obwołałby się imperatorem. To że pokonali siły Thery i Throalu i mają ambicje, nie oznacza, że odtworzą starożytne państwo… Ale co do spotkania - nie widzę obiekcji. Przybądźcie jutro po trzeciej po południu, przedstawię was Tressg Gorące Niebo. Dalej będziecie musieli sobie radzić sami.”

Na pożegnanie Dhali poprosił jeszcze J'nneę o pomoc w zarekomendowaniu mentora na minimum VIII kręgu. Dziekan niczego konkretnego nie obiecała, ale zapamiętała prośbę Zwiadowcy.

Po powrocie do Czerwonego Grzebienia zaczęli intensywnie omawiać plany. Dzielili się każdym okruszkiem wiedzy o orkach i Żelaznej Pięści jakie mieli. Dhali nawet zaczął przemawiać orkowym językiem, by Gort i Kiro magicznie nauczyli się w nim mówić. NIe podjęli jeszcze decyzji, kto będzie negocjował.

Kiro wieczorem udał się jeszcze do Pieśni Rzeki, słynnego lokalu, goszczącego zacnych adeptów. Czyhał na spotkanie z Trubadurem R'lletem. Od niego dużo dowiedział się o zwyczajach Żelaznej Pięści i okoliczności powstania tego plemienia. Legenda, którą poznal nie napawała go optymizmem. Te orki od zarania swoich początków nie lubiły się z krasnoludami z Throalu. W zamian za legendę R'llet usłyszał opowieść co naprawdę wydarzyło się w nocy, kiedy zdobyli therański, kamienny statek.

Cały wieczór i pół nocy Gort medytował nad jednym z talentów, a Dhali analizował arkana astralnego tropienia. Kiro zostawił więc ich w spokoju i poszedł spać.

22 Rua (kwietnia) 1509 TH, pływając wyspa Domu V'strimon

Od samego rana, jak tylko zjedli porządne śniadanie, zaczęli snuć plany. Gort chciał zagrać vabank i zaszantażowac orki. Argumentował że tak się robi politykę. Że namówi t'skrangi by obwarowały przekazaniem artefaktu warunek pomocy przy przeprawie. Nie podobało się to jednak jego kompanom. Ani Kiro, ani tym bardziej Dhali nie wierzyli, że Dziekan może pójść na taki układ.

Dhali myślał o czymś bardziej przydatnym. Szukał też sensownej drogi do Kara Fahd. Węża należało przejść tak czy siak, ale droga przez Serwos, nawet mimo faktu, że Żelazna Pięść posiada wielkie grzmotorożce mogące dosłownie wydeptać korytarze w dźungli, wcale nie wydawała się dobrym pomysłem. On sam sugerował żeby pójść w okolicach Triumfa i przemknąć się ku górom Tylońskim.

Kiro myślał nad czym innym. Z jednej strony pomógłby tym orkom choćby za darmo. Jego utracone moce Głosiciela i wstyd wobec Garlen sprawiały, że bardzo ale to bardzo chciał zadośćuczynić Pasji. A los orkowych starców, kobiet i dzieci bardzo go przejął. Z drugiej nie podobało mu się partykularne i egoistyczne politykowanie Gorta. Krasnolud nie widział dalej niż czubek rodowego nosa. Wykorzystałby każdą okazję żeby wykiwać orki, dorwać się do artefaktu i czym prędzej dostarczyć kamienną batę do wrót Throalu. Za wszelką cenę. Kiro zastanawiał się czy to wplyw ściezki Ksenomanckiej, czy rodowy fanatyzm Gorta, czy też był taki od zawsze, tylko on tego nie dostrzegał. Bał się tych negocjacji. Gort był throalczykiem z krwi i kości. Tressg jego obecność mogłaby traktować jako obrazę. Z drugiej strony… dziewczyna ponoć akceptowała obecność syna wodza Złamanego Kła w swoim namiocie i łożnicy. Oba plemiona serdecznie się nienawidziły. Więc może Tressg nie ma tak zakutego łba jak jej ojciec i nie jest tak uprzedzona? Ale przezornie wolał nie ryzykować. Dhali był potomkiem ludów Landis. Jednogo z najzawziętszych wrogów dawnego Kara Fahd. Czy to mogło mieć znaczenie dla Tressg w negocjacjach? Pewnie by się nie domyśliła… Ale kto wie?

Dhali sugerował żeby zapytać o pomoc Vroola i Hebe. Oba wietrzniaki dobrze znały północne pogranicze Serwos i mogły im pomóc w bezpiecznym przemieszczaniu się. ALe Kiro nie miał za bardzo argumentów, by przekonać Vroola a nie chciał nadużywać przyjaźni Jeeboo. Nie mógł się zdecydować jaki plan obrać.

kampania_2014/tak_sie_robi_polityke.txt · ostatnio zmienione: 2020/10/17 17:22 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG