Skradzione zapasy

14.05.2021 Nowe otwarcie. Postacie niby te same, ale niby trochę zmienione. Drużyna. Po przegadaniu kilku ważnych tematów spróbowaliśmy zmienić nieco podejście. Zobaczymy. Tematem przewodnik jest dziedzictwo Gorta, zbadanie i otwarcie szlaku pod górami. Fajny, epicki temat. Jak ulał pasują przygody z zestawu Throalskiego. Wszystkie. Wziąłem więc pierwszą na tapetę, z kosmetycznymi zmianami Purloined Provisions.
21.05.2021 Kontynuacja przygody. Świt nas zastał. po krótkim i intensywnym pobyciu w kopalni krasnoludów przyszedł czas na eksplorację „dziki” ostępów w podziemiach Throalu. Finałem był niespodziany atak stada kłujców, który sprawił nie lada problem, przyniósł sporo emocji i na zakończenie sesji sporo satysfakcji.

9 Sollus (sierpien) 1509 TH, Throal, kancelaria królewska

Gort z przyjemnością obserwował ruch na korytarzu królewskiego urzędu. Posłancy wbiegali i wybiegali do komnaty kancelarii. Długa kolejka suplikantów z szlacheckich Domów roztaczała barwy i intensywnie pachnący perfumami obraz. Na ławie pod ścianą, zaraz obok Gorta siedział krasnolud z domu Pa'vas nerwowo ściskający garść pergaminów z w spoconych rękach. „Pan Gort Mefrah?” - zagadnęła młoda krasnoludka ubrana w urzędowe królewskie kolory lilii i granatu. Gort wstał łapiąc kontem oka spojrzenie nerwowego Pa'vasa. „Proszę za mną.” - dygnęła z gracją i skinęła głową. Minę miała niepewną, maska na twarzy Gorta zbijała z tropu każdego, kto oczekiwał przejawów emocji. Powoli do tego przywykał.

Gort wkroczył do komnaty kanclerza przemierzywszy wpierw długi korytarz. Wishten widząc Wojownika chwycił laskę, wsparł się na nią i uniósł z fotela. Gort z szacunkiem się skłonił zatrzymując kilka kroków przed biurkiem: „Kanclerzu Wishten..” Ten, wspierając się na lasce podszedł do niego i uścisnął dłoń.„Jak się miewa ojciec? ” - zapytał. Gort podziękował za pamięć i usiadł na miejscu wskazanym przez kanclerza. A potem przeszedł do rzeczy, opowiadając o umowie z Tresseg Gorące Niebo.

„A zatem sugerujesz, żeby wpierw obłaskawić Żelazną Pieść, nieco za plecami Miedzianookiego. Słyszeliśmy, że Tresseg pozbawiona jest uprzedzen jak na dzikiego orka. Zgadzam się, odeślemy im ów pożyczony artefakt by wypełnić waszą umowę. Na okręcie znajdą się odpowiedni negocjatorzy z Korpusu Dyplomatycznego JKM. Chciałbym, byście również jako drużyna reprezentująca Throal i mająca zaufanie Żelaznej Pięści, podążyli z tą dyplomatyczną misją. Mamy początek Sollusa, więc być może koniec Teayu byłby dobrą porą?” - zapytał Wishten. Gort chciał się podrapać po czole, ale maska mu w tym skutecznie przeszkadzała. „Panie będę szczery. Lada dzień wyruszamy z ważną misją. To czasochłonne przedsięwzięcie i nie mogę zagwarantować, że w ciągu dwóch miesięcy wrócimy do domu. Nie mogę się zobowiązać.” - odparł.

„Rozumiem” - skinął głową Wishten poprawiając aksamitny, granatowy beret. „Niech tak będzie. Okręt wyruszy 1 dnia miesiąca Borrum. Jeśli do końca Teayu nie zameldujecie się u mnie, uznam że jesteście nieobecni w Throalu. Jednak jak tylko wrócicie o czasie - pchnijcie do mnie posłańca z wieściami.” Wishten wstał i ponownie uścisnął dłoń Gorta.

14 Sollus (sierpien) 1509 TH, Throal, karczma Urwany Wątek

Kiro uważanie przyglądał się krasnoludowi, którego przedstawił mu Abgar. Horalg Ueraven, adept Czarodziej VI Kręgu odziany w czerwono czarny kontusz, haftowany srebrną nicią i przepasany bogato ornamentowanym pasem siedział prosto spoglądając oceniająco jasnymi oczami na Kiro. „A więc chcecie mistrzu Kiro przepisać zaklęcie Znamię Czarodzieja do swej księgi i poznać arkana wplatanie jego wątków? Wiecie jakie jest pochodzenie owego czaru?” - rozejrzał się po dość zaludnionej sali i ściszył głos. „Gildia Czarodziejów JKM używa tego zaklęcia, zgodnie z wyrokami jego królewskiej mości, by napiętnować niektórych złoczyńców. Używajcie więc go z rozwagą.”

„A co chcecie w zamian panie?” - zapytał Kiro sącząc słabe Kessris z maleńkiego kielicha. „Mistrzu Kiro, słyszałem od Abgara o waszych umiejętnościach. W zamian więc przygotujecie mi magiczny przedmiot, którego właściwości wam opiszę.” Kiro zaprotestował: „Mogę wam zapłacić rynkową cenę za zaklęcie i dołożyć solidny bonus. Obawiam się, że nie znajdę czasu na rzemieślniczą robotę.” Ueraven strzepnął nieistniejący pył z mankieta: „Widzę, że wam zależy panie Kiro. Pieniądze dla mnie liczą się mniej, niż magiczne artefakty. Podpiszmy umowę. Dam wam czas na wykonanie do końca tego roku, to jak będzie?”

Kiro finalnie się zgodził i umowę podpisał. Horalg miał pokryć połowę kosztów materiałów, a robociznę Kiro dołoży od siebie za darmo. Potem przepisał zaklęcie do swej księgi czarów.

15 Sollus (sierpien) 1509 TH, Throal, Królewski Bazar

Dhali chodził zamyślony po Królewskim Bazarze. Nie kusiło go by przekroczyć wrota i znaleźć się w Wielkim Targu. Myślał o tych informacjach, jakie wczoraj znalazł w Wielkiej Bibliotece na temat Bladawców. Agresywne prymitywne a jednak z bogatą kulturą? I ta legenda o Płonącym Mieczu Almorika, o krasnoludach z wygnanego Domu Erud, które ponoć znalazły schronienie wśród osad Bladawców, głęboko w podziemiach Throalu… Zatrzymał się przed straganem osobliwości. Piękna figurka z obsydianu przedstawiająca gryfa z głową kota. Złocenia i drogie kamienia… Spojrzał na elfickiego kupca. „Tak, piękne prawda?” - zagadnął ciemnoskóry elf. „To prawdziwy rarytas z dalekiego Maraku. Wyjątkowy i unikalny, jedyne 700 złotych brazów i jes wasz, zamaskowany panie.” Dhali dokładniej przyjrzał się straganowi, samemu elfowi i jego dwóm ochroniarzom. „Byłby to ciekawy prezent dla Lodoskrzydłego” - pomyślał.

20 Sollus (sierpien) 1509 TH, Yistane, Kamienica Dermuli

Wershalija z podziwem patrzyła na ogromny plecak, który dźwigał Gort. Krasnolud ściągnął go z ramienia niczym lekką torbę. Nie wspomniał, że Kiro uprzednio potraktował pakunki zaklęciami zmniejszającymi wagę. Spędzili wcześniej trzy dni na przygotowaniach do wyprawy. Dhali przede wszystkim wyciągnął od Drisama mapę szlaku handlowego, ze Scythy do Throalu. Miał nadzieję łatwo zlokalizować Falgan-Tor gdyby tylko przebili się przez góry. Zabrał też notatki ze wskazówkami, jak nie zabłądzić w labiryncie kopalń i dotrzeć do odcinka eksploatowanego przez klan Mefrahów.

Większość wydatków pokrył ojciec Gorta. Przestrzegał ich przed ryzykiem jakim wyprawa jest obarczona. Zabrali więc trochę eliksirów leczących i medykamentów. Kryształy świetlne i liny. Najwięcej miejsca zajmował jednak zapas żelaznych racji na 100 dni podróży. Gort zamierzał dźwigać ten ciężar na swoich plecach ale Kiro poratował go swoją magię.

Dhali wstąpił do brata, żeby się pożegna. I zabrać Lię. Ustalili, że dziewczyna będzie im towarzyszyć aż do kopalń, a potem podejmie decyzję co dalej. Szczególnie chciała ponownie odwiedzić Kryształowe Ogrody. Dhali zaś ustalił z bratem, w obliczu nowych okoliczności prawnych, że Finwis będzie nadal prowadził warsztat w Yistane w ich wspólne kamienicy. I zajmował tu pomieszczenia. W zamian za pozostawienie sytuacji bez zmian, Finwis miał dzielić się zyskiem z Dhalim i siostrą. Zgodzili się na 10% dla obojga rodzeństwa wypłacanego co kwartał. Wershalija była szczególnie zadowolona z takiego obrotu rzeczy.

Ich przewodnikiem do kopalń była Lia. Dziewczyna dziarsko ich poprowadziła korytarzmi z Yistane do Wishon. Najstarsze z wewnętrznych miast wywarło na nich pozytywne wrażenie. CHoć grube mury niskich kamienic i maleńkie okna sprawiały wrażenie budowli obronnych. Gort się zastanawiał czy Wishon miałoby być ostatnią ostoją przy zagrożeniu idącym z zewnątrz, czy tez pierwszym bastionem w przypadku inwazji potworów z głębin gór?

Z Wishon, gdzie zrobili krótką przerwę, powędrowali do Kryształowych Ogrodów, obserwując z zaciekawieniem cuda architektoniczne i gromady pracujących krasnoludów. Przy wejściu do korytarzy kopalń Lia się z nimi pożegnała. Wkroczyli więc w trójkę w ciemności niskich i dusznych korytarzy kopalń. Dhali prowadził ich według wskazówek. Po drodze minęli w ciszy tylko jedną grupę górników wracających do Ogrodów, by nacieszyć się swiatłem i zjeść coś lepszego niż suszone ryby, peklowane mięso i twarde, throalskie suchary.

Wrota do placówki Hfrnkela zawarte były na głucho i musieli się głośno dobijać, by strażujący Mursi otworzył im mechanizmy bramy, chowając w ścianach oba skrzydła. Młody Wojownik był pod wrażeniem gości i nieco skrępowany w obecności syna swojego pryncypała, który był już bardzo znaną osobistością czy to na dworze królewskim, czy wśród krasnoludzkich adeptów-Wojowników z ciekawością śledzących losy jednego z wybitniejszych bohaterów bitwy na Polach Prajjora.

Sam Hfrnkel przybiegł w ukłonach i powitał trójkę adeptów. A potem zalał ich narzekaniami na zaciskanie pasa, złodziejstwo w magazynach i czym prędzej pchnął gwarka Skaptiego do Ogrodów po beczułkę. Przedstawił im całą swoją ekipę, poczynając od młodej Tjorvi na kucharzu Orlejgu kończąc. Górnicy w mig rozbili im spory namiot w ogromnej hali, która była ich mieszkalną częścią. A potem Hfrnkel zabrał ich na obchód opowiadając o wypadku Tjorvi i zalania niższych korytarzy, o regularnym rabowaniu magazynu żywności i o bogatych złożach srebra, które w tym miejscu odkryli. Dhali łapał się za głowę próbując pojąć układ placówki Hfrnkelam, sieć korytarzy, wysokość poziomów i ogólną topografię. Może dla krasnoluda było to proste, lecz Zwiadowca przyzwyczajony do miast miał z tym duży problem.

Obejrzeli szczegółowo magazyn, lecz ślady włamani były tak dawne, że Dhali nie mógł wiele powiedzieć na ten temat, poza oczywistymi faktami. Zwiedzili też zalane korytarze, łaźnię - na którą krasnoludy zamieniły jedną z wielkich hal, kuchnię no i most wiodący nad zadziwiającą podziemną rzeką. Most był dziełem antycznych krasnoludów i wzbudził ich szczególne zainteresowanie. Udali się nawet na małą wyprawę nad wodami kolejnej rzeczki której wody zalały niższe poziomy kopalń. Wkrótce jednak wrócili na górę. Zasiedli z górnikami do wieczerzy i długie godziny spędzili opowiadając swoje przygody.

21 Sollus (sierpien) 1509 TH, Kopalnie Throalu, Placówka Hfrnkela

Krasnolud szarpał zaspanego Kiro: „Panie Kiro, Panie Kiro obudźcie się! Napadli Mursiego i rozwalili mu łeb w magazynie, cholerne rybojady! Pomóżcie, błagam bo mi zemrze!.” - wrzeszczał Hfrnkel. Cała trójka zerwała się z posłań, wciągając buty i pognali do magazynu. Kiro w długiej do kostek koszuli i żółtej czapce z pomponem biegł na końcu ściskając w ręku końcówki materiału, żeby nie wyłożyć się na żwirowej posadzce. Faktycznie, ktoś włamał się do skrzyń i beczek z żywnością, ogłuszając uprzednio młodego Wojownika.

Gdy już zabezpieczyli miejsce, Kiro uzdrowił krasnoluda i wyciągnęli z niego opowieść o tym co się stało, Dhali zaczął badać ślady. Nie miał z tym żadnych problemów i wkrótce dzięki magii Zwiadowcy ujrzał jaśnięjące błękitnym światłem ślady trójpalczastych łap. Bladawce. Byli pewni. Ślady urywały się zaraz nad urwiskiem nad rzeką. Gort był zdania, że włamywacze umknęli rzeką. Dhali chciał od razu ruszyć w pościg, ale Kiro odwołał się do rozsądku. Wrócili do wspólnej komnaty i zaczęli się przygotowywać do pogoni za Bladawcami, dyskutując różne podejścia w sytuacji, gdy ich odnajdą.

Musieli pokrzepić się kawą i to mocną. Hfrnekel nalegał: „Najlepiej panie Gorcie to zawalić tunel, którym te łajzy tu przyszły. Skończy się podkradanie i w spokoju będziemy mogli eksplorować żyły srebra, nie martwiąc się o burczące brzuchy!” Dhali zaoponował: „Zawalicie jeden tunel, odkopią kolejny. I znów będą kłopoty - chcecie tego?” „To się strażników ustawi u już! Mursiego zastąpimy jakim mocniejszym adeptem, co panie Gorcie? Takim na wyższych kręgach, jako wy. Samojeden by dał radę tym złodziejom ryb!” - zaperzył się górnik. „Adepci na moich kręgach mają co innego do roboty niż pilnować kopalni mości Hfrnekelu.” - ostudził zapały majstra Gort. „Poza tym - wtrącił Dhali - samojeden to i tak by nie upilnował. Musiałby spać, a wtedy złodzieje zabrali by to co mają zabrać…” „Musimy się przygotować, ledwo zmrużyliśmy oczy” - uciął Gort i wyprosił krasnoludów z namiotu.

Omówili kilka różnych scenariuszy. Gort pogrążył się w medytacji hartującej ciało. Każdy z nich wspomógł się talentami bojowymi. Uznali, że są dobrze przygotowani na każdą ewentualność. Gort wrzucił linę do plecaka, 20 metrów zwoju zajęło prawie całę komorę. Dorzucili kilka eliksirów, Dhali nalegał na paczkę kredy fosforyzującej i finalnie schował ją do kieszeni koszuli na którą przywdział zbroję. Poszli do magazynu, Dhali się skupił się przez chwilę i ponownie ujrzał ślady złodzieja błyszczące błękitnym światłem, odbite na korytarzu kopalnianym. Kończyły się nad urwiskiem. Było zbyt ciasno by móc użyć metalowych skrzydeł, poszedł więc na most i poczekał na zaklęcie Kiro.

Przyświecał sobie kryształem dokładnie badając ścianę urwiska. Odkrył na górze ślady haków. Fosforyzujące odbicia stóp widniały na ścianie. Złodziej musiał wspinać się po linie. Linia wody dość bystro płynącej rzeki była dobre 12 metrów poniżej urwanego korytarza. Tam odnalazł wbity wielki metalowy hak. Wtedy nie domyślał się jeszcze do czego mógłby służyć. Całą trójką, używając magicznych skrzydeł zawiśli między sklepieniem jaskini a lustrem czarnej wody. Ruszyli wolnym lotem pod prąd. Dhali miał nadzieję, że na brzegu dostrzeże w ciemnościach fosforyzujące ślady złodzieja. Nadaremnie. Zmitrężyli półtorej godziny docierając do sporego przewężenia, które przechodziło w komin. Huk wody uniemożliwiał rozmowy. Wąskie kolumny zagradzały korytarz uniemożliwiając lot. Zawrócili.

Zatrzymali się przy kopalni na moście. Pokrzepili woda i ruszyli tym razem z biegiem rzeki. Przebyli wolnym lotem dobre 4 mile. Podziwiając podziemną florę i faunę. Zatrzymali się przy wielkim podziemnym jeziorze. Rozciągało się na ponad 350 metrów a w najszerszym miejscu miało blisko 150. Brzegi porastała endemiczna roślinność. Barwne paprocie, dziwne świecące grzyby i porosty. Z głębin jeziora wyrastały niewielkie wysepki, niczym ostre zęby w paszczy potwora. U brzegu jeden z wysepek Kiro odkrył drobiny esencji żywiołu wody. Okolica była zdumiewająca. Odkryli również, że za jeziorkiem rzecz błyskawicznie się zwężała i zakręcała kończąc gwałtownie kominem. Wśród huku spadającej wody i rozbryzgów kropel Gort ocenił, że wodospad ma dobre 80 metrów głębokości. Zabójcze, gdyby ktoś nieopatrznie dał się porwać prądowi.

Najważniejszym odkryciem był fakt, że Dhali dostrzegł na brzegu slady złodzieja. Przy okazji odkrywając przedziwną tratwę i korytarz. A raczej sześć korytarzy, które prowadziły z jaskini z jeziorem w przeróżne kierunki. Oczywiście poszli korytarzem który wskazał Zwiadowca. Wiódł on dość mocno w dół, ponad 1,5 mili. Nie był wygodny, ale dało się nim przejść. Zatrzymali się w jaskini z zerwanym kamiennym mostem. Gort, oceniając swój głód, ocenił że jest około wpół dziewiątej rano. Byli od ponad czterech godzin na nogach Zrujnowany most okazał się miejscem nad podziw starożytnym. Gort ocenił po runach i płaskorzeźbach pokrywających sterczące z dna jaskini przesła, że wybudowano go za czasów królestwa Brazy, kilka stuleci przed Pogromem. Zaniepokoiło go to. Znał historię Pogromu i fakt zapieczętowania korytarzy starego królestwa. Sprawdził astralną przestrzeń jaskini i poczuł gęsią skórę na karku. Obszar był zanieczyszczony atramentowym splugawieniem. Kiedyś - wieki temu, przebywał tu Horror. Postanowili jak najszybciej opuścić to miejsce. Na drugim końcu jaskini odnaleźli wykuty przed laty korytarz, teraz zupełnie zatarasowany zawałem. Lecz ślady, które ponownie dostrzegl Dhali wiodły w boczną szczelinę - zapewne powstałą wskutek napięć tektonicznych i pęknięć w ścianach. Poszli więc tym tropem, a Dhali uważnie badał szczególne obszary, czy aby ktoś nie zastawił na nich pułapek.

Idąc szczeliną dotarli po długim czasie do komnaty będącej podstawą długich schodów wiodących ostro w górę do kolejnej jaskini. Gort naliczył ich 80. Ślady t'skranga złodzieja znaczyły co drugi stopień i DHali zalecił towarzyszom by podążali dokładnie po jego śladach.

Przyczajeni u szczytu schodów obserwowali ogromną jaskinię. Dobre 200 metrów w dole jaśniała osada. Dwie wielkie kopuły rozświetlone blaskiem górowały nad wioską. Wokół nich rozrzucone były smukle domki t'skrangów. Tam prowadziły ślady złodzieja. Ruszyliczym prędzej.

Przez środek jaskini płynął leniwie płytki strumyczek. Dookoła otaczały go piaszczyste brzegi na których stały prxedziwne, wysokie drewniane konstrukcje. Wyglądały jak pomosty do cumowania, ale poziom wody musiałby być wyższy dobre 1,5 metra. Wysokie wieże t'skrangów również zakopane były w piasku. „Coś tu się ewidentnie stało z wodą” - bąknął Dhali. Kiro pomyślał o wydarzeniu w kopalni, o którym opowiadała Tjorvi, jak przebiła scianę dolnego korytarza i spowodowała zalanie całego poziomu. Czyżby to wydarzenie miało wpływ na tę osadę? Zatrzymali się, gdy w ich stronę z wioski zaczęła podchodzić jakas postać. Wkrótce powitał ich przedziwny t'skrang. Jasne, bladozielone łuski i wychudzone ciało znacznie odróżniały ją od znanych drużynie mieszkanców Wyspy Trzcin. „Bladawce…” - pomyślał Gort - „w końcu ich spotkaliśmy”

Miała na imię K'skirla i była adeptką Zwiadowcą. Od razu zaprowadziła ich do osady, do większej kopuły, która ewidentnie służyła jako miejsce spotkań całej osady. ZOstali poczęstowani posiłkiem. Zauważyli w jak opłakanym stanie są mieszkańcy skądinąd zadbanej i pięknej osady. Kiro więc odwdzięczył się roślinną ucztą, wzbudzając entuzjazm mieszkańców Błyszczących Wód, tak bowiem nazywała się osada.

A potem spotkali się z lahalą. V'liskra najpierw odprawiła lokalny rytuał oczyszczenia esencją wody. A potem przeszła do rzeczy. Faktycznie coś złego stało się z rzeką i podziemnym jeziorem. Osada była na krawędzi upadku. Głodowali i desperacja ich zmusiła by podkradac throalskim górnikom zapasy. Lahala bardzo nad tym ubolewała. Osada była praktycznie bezbronna. Wysłali dwie grupy wojowników ku źródłom rzeki. Ale żadna z nich nie wróciła i sytuacja z dnia na dzień był coraz bardziej krytyczna.

V'liskra poprosiła ich o pomoc. W zamian zaproponowała monety wody, lecz Gort podsunął inną propozycję. Zależało im przecież na przetarciu szlaku ku północnym zboczom Gór Throalskich. Gort liczył więc na pomoc t'skrangów. V'liskra opowiedziała im o tajemnej mapie vstrimońskiego kapitana, która ponoć opisywała podziemne cieki wodne, rzeki i jeziora. Dzięki niej można byłoby swobodnie nawigować - lecz jedynie ku źródłom Wiji, a więc ku południowym stokom gór. Wiedziała jednak, że w pobliskiej wiosce swe badania prowadzi pewna krasnoludzka uczona z Wielkiej Biblioteki, obiecała więc dać przewodnika adeptom i wstawić się u lahali tamtej wioski.

Po dłuższym odpoczynku postanowili wyruszyć ku źródłom rzeki i odkryć przyczynę wyschnięcia jej koryta. K'skirla postanowiła iść z nimi. Wędrowali wiele godzin w górę rzeki. Jaskinia miała istotnie gigantyczne rozmiary. Gdy natrafili na olbrzymie głazy tkwiące w dnie rzeki nastąpiło coś zupełnie niespodziewanego - napadło ich stado paskudnych kłujców. Dhali przypomniał sobie co mówili górnicy o tych stworach, odesłał więc czym prędzej K'skirlę do wioski. A sami z ogromnym trudem próbowali opędzić się stadu. Po długiej i wyczerpującej walce ledwo im się to udało. Dhali i Kiro odnieśli poważne rany, Gort padł bez przytomności. Gdyby nie talent drewnianej skóry, zapewne kłujce miałyby ucztę z trójki adeptów tego wieczora.

Postanowili wrócić i wyleczyć swoje rany. Dalsza podróż nie miała sensu, byli zbyt poobijani, by przeżyć kolejny taki atak.

kampania_2014/skradzione_zapasy.txt · ostatnio zmienione: 2021/06/17 17:14 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG