07.02.2020 Fajne odgrywanie ról. Chyba pod tym hasłem upłynęła cała sesja. Turniej krasnoludzkiej piłki a potem raut na dworze króla Nedena był bardzo charakterystyczny. W kościach czuć już chęć wyruszenia na szlak. No ale: „Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę…”
25 Charassa (marca) 1509 TH, Throal, korytarz Bazrata, mieszkanie Dhalego i Kiro
Abgar z trudem odłożył ostatni pakunek z wózka, który sługa ustawił przed drzwiami do domu Arketa. Otarł pot z czoła i usiadł na wolnym stołku. Trójka przyjaciół już zajęła się porządkowaniem magicznych znalezisk, które Czarodziej badał przez ostatnie kilka tygodni. Na stole leżał pokaźny stos złotych monet i Abgar uśmiechnął się pod wąsem, zgarniając wszystko do magicznej granatowej sakiewki, ozdobionej srebrnymi runami,
Gort był wyraźnie niezadowolony. “Tyle zachodu i co? Okazuje się że to magiczne śmieci! Nic wielkiego z tym nie zrobimy! A już ten amulet… to jakaś kpina! Że co? Że powstrzymuje miesięczne krwawienie?!” Abgar wzruszył ramionami: “Cóż szwagrze, to po prostu przypadek, los, zrządzenie Pasji… Ja też nigdy do końca nie wiem czy uda mi się przedmiot zidentyfikować i co objawi mi o nim moja magia.” Gort z przekąsem się odciął: “Taaa, a raczej czego czasem nie objawi…”
“Teraz widzicie jak często ja się czuję.” - wtrącił Kiro siedzący n akrawędzi stołu. “W każdym razie tę tarczę to musimy sprzedać. Mamy już tyle magicznych tarczy, że więcej nam nie potrzeba.” - zawyrokował Gort. Abgar pokiwał głową ze zrozumieniem. Spędzili długie godziny nad rozważaniem wad i zalet orkowego arsenału. I jednogłośnie stwierdzili, że tego również należy się pozbyć.
“Nie wiesz, kto byłby skłonny nam pomóc w upłynnieniu tego dobra, Abgarze?” - zapytał Dhali. “Cóż, ja zajmuję się raczej identyfikacją. Jeśli chodzi o tarczę, to raczej prosta sprawa, bo to dość współczesny przedmiot, wystarczy udać się do Travaru i odszukać Kuźnię Zaklętego Kowadła. I dowiedzieć się ile kosztowała i jakie jest jej Imię. Wówczas możecie ją zbyć każdemu handlarzowi magicznym ekwipunkiem uwzględniając jego marżę.”
“No dobra a co z resztą?!” - Gort zaczął się niecierpliwić. “To ewidentnie nie są przedmioty, które można podać na tacy komukolwiek. Zapytajcie w Bibliotece, albo wśród waszych dostawców magicznych przedmiotów…” - Czarodziej wzruszył ramionami.
“Abgarze, a udało ci się dowiedzieć czegoś więcej o Srebrnej Tarczy?” - zapytał z nadzieją Dhali.Czarodziej pokiwał przecząco głową. “Zmarnowałem tylko tydzień. Badanie okazało się nieudane i straciłem tylko czas. Ale gdybyś sobie życzył intensywne badania, mogę ją zabrać ponownie i studiować aż do skutku. Obniżę ci wówczas stawkę, ale rachunek jest otwarty i wynosi 160 srebrników za każdy tydzień wysiłku…” “Cóż, przemyślę to “ - odparł Dhali.
26 Charassa (marca) 1509 TH, Throal, korytarze Bazrata
Kiro od rana był zaaferowany turniejem i balem i króla Nedena. W końcu jako jednemu z nielicznych udało mu się zdobyć zaproszenie. Obejrzał się w lustrze i skrzywił ponuro. Szara skóra twarzy, przekrwione oczy i ciemne wory pod nimi. Włosy suche i łamliwe….”Dość tego! Poszedłbym do Angusa, ale szkoda mi czasu na latanie po Wielkim Targu. Może do Gorta? On ma swojego prywatnego balwierza…choć z drugiej strony, jego broda nie wygląda imponująco, więc może ten balwierz nie jest godzien uwagi?” - tak rozmyślając ubrał się na prędce i wyskoczył na Korytarze Bazrata. “Dobry człowieku gdzie tu znajdę zmyślnego balwierza?” - zagadnął pierwszego przechodnia jaki mu się nawinął…
Dwie godziny później, zadowolony wyfrunął od Morhaima Ostra Brzytwa. Włosy fantazyjnie pofarbował. Cały czub na środku głowy płonął krwistą miedzią, boki miał zaplecione w granatowo białe warkocze, a skórę nad długimi uszami wygoloną. Kupił od razu perfumy od Morhaima i teraz stanowił fruwające źródło wody kolońskiej. Pognał do domu pilnie się przebrać, by być gotowym na południową godzinę.
W tym samym czasie Dhali kończył rozmowę z Gortem. “To ja od razu skreślę kilka słów do naszych ludzi w Urupie. Powinni być przychylni twojej siostrze. Mefrahowie mają trzy faktorie handlowe w Dzielnicy Kupców. A ja i Bakari przy Faktorii Drisama otworzyliśmy małą perfumerię Jaśminowa Pełnia. W razie czego niech się tam uda.” - Gort od razu wział kartę pergaminu i zaczął pisać zalecenia. Chwilę poźniej zapieczętował kopertę i podał Dhalemu.
“Idę na Królewski Bazar. Wyślę Irajanie mój list i również twoje pisma do perfumiarzy. Nie…sam zapłacę, i tak czynisz mi przysługę” - odparł Dhali widząc, że Gort sięga do sakiewki. “Mężu jak twoje przygotowania?” - Bakari wpadła do gabinetu przebrana w piękną, zieloną suknię. Gort zrobił minę, jakby nigdy tej sukni nie widział. Ale był dumny z siebie, że naszyjnik i kolczyki kupione u Kalviusa pasowały idealnie. Spojrzał na szykowne trzewiki z barwionej na kolor mchu skóry, na zgrabne udo małżonki wyłaniające się z rozcięcia sukni, i duże piersi pełne mleka dla obojga rosnących jak na drożdzach bliźniąt. Westchnął tęsknie i wstał od stołu. “Już skończyliśmy, moja droga” - pchnął lekko Dhalego. “A ja za chwilę idę się przebrać i w dwa kwadranse możemy wychodzić.”
“Kiro, Kiro poczekaj chwilkę!” - Dhali błagalnie patrzył na przyjaciela. “Daj mi proszę na chwilę to zaproszenie…” Kiro niecierpliwie fruwał mu nad głową, wirując dookoła pokoju. “No spiesz się! Ja muszę już wychodzić….” Dhali rozsiadł sie za stołem i zaczął przepisywać specjalnie zaostrzonym piórem tekst zaproszenia. Gdy skończył posypał atrament piaskiem i spojrzał… Kiro podleciał bliżej i się skrzywił. “Słabe”. Dhali kiwnął głową. “Racja. Musiałbym jeszcze pieczęć podrobić, no i pergamin jest dość różny. Uważny strażnik od razu się połapie…” “Ano” - Kiro wyszarpnął zaproszenie i pognał do drzwi. Po sekundzie już go nie było. “No dobrze - głośno pomyślał Dhali - teraz mam spokój, do wieczora postudiuję astralne tropienie, a potem pójdę na spotkanie z Tirnagiem. Może on mi coś podsunie…”
Tego samego dnia. Samo południe, Dzielnica Królewska
Gort z dumą przepychał się przez tłumek szlachty i dworzan, ciągnąc za sobą Bakari. Zgodnie z życzeniem strażników, broń, płaszcze i wszelakie torby musieli zostawić u służącego, więc Glauk zajął miejsce na ławach w podcieniach Królewskiego Audytorium i cierpliwie czekał z pozostałą służbą. “Gorciku! Poczekaj!” - Wojownik kątem oka dostrzegł piszczącą, kolorową błyskawicę, która lada chwila miała wbić się ponad tłum oczekującej szlachty. Pociągnął mocniej małżonkę “Chodź szybciej, proszę” - mruknął chowając głowę w ramionach. “Przecież ten wariat narobi mi zaraz nieziemskiego obciachu…” - zaklął pod nosem.
Usiedli na ławach wraz z innymi gośćmi, naprzeciwko trybun królewskich. Pod nimi rozciągało się boisko do hach’vara, narodowej gry throalczyków. Szerokie na dwa metry i dziewięć razy dłuższe. W przeciwległych ścianach, na krótkich bokach, rozmieszczono w okręgu siedem niewielkich otworów, w które gracze mieli wbijać piłki. Gdy król Neden dał sygnał do rozpoczęcia meczu, Elita Elcomich weszła własnie na boisko. Prowadziła ich Marea z Elity, najznakomitsza zawodniczka ekstraklasy Hach’var. Okrzyki zachwytu, brawa i radosne tupanie wypełniło całe audytorium. Drużyna niezrzeszonych z kompanii Iglicy Marzeń została przyjęta chłodno i bez owacji.
Mecz rozpoczął się błyskawicznie i Kiro nie mógł wyjść z podziwu jak zawodnicy Elity ogrywają przeciwników. W duchu kibicował przegranym, ale kunszt i zgranie Elity domagały się prawdziwego szacunku. W trzeciej tercji dwóch zawodników Iglicy zostało całkowicie wyeliminowanych, a wynik końcowy wyniósł 25 do 2. “Gort! Musimy częściej chodzić na takie mecze!” - darł się rozemocjonowany Kiro. Herold zaprosił szlachetnych gości na bankiet, zaraz po tym jak deszcze złotych monet spadł na wymęczoną, lecz szczęśliwą drużynę Elity.
Kiro pił za dwóch. Bawił rozmową swoją towarzyszkę przy stole. Dequaria Alando była piękną kobietą w sile wieku, ubraną w doskonale podkreślającą jej atuty suknie. No i była ambasadorką Urupy na dworze króla Nedena. “Oj Kiro, ty figlarzu!” - śmiała się grożąc mu palcem. “Ma przyjaciółka z Kręgu, krasnoludka Fogliana uskarżała mi się na ciebie…” Kiro czknął i trochę oprzytomniał. “Ale jak?Kto? Czemu?” “Oj nie udawaj. Fatalnie jej poszło podczas eksperymentów z jakimś miotaczem kul ognistych. Mówiła, żeś ją instruował i grubiańsko pouczał. A ona ma takie delikatne wnętrze. Musisz być bardziej wyrozumiały i empatyczny. Fogliana ma delikatne serduszko, choć okryte krasnoludzkim mięskiem…” Kiro parsknął śmiechem i podniósł kielich przepijając do pani ambasador.
Gort w tym czasie szeptał coś na ucho swej małżonce. “Gorcie! Jego wysokość cię wzywa!” - Tholon trącił krasnoluda łokciem. Gort natychmiast wstał i podszedł do królewskiego krzesła. Skłonił się nisko: “Wasza wysokość?” Neden skrzywił się: “Czuję się głęboko zawiedziony Gorcie Mefrahu. Nadałem ci honory oczekując twej obecności na naradach wojennych. I co? Czymże za dość nam uczynisz?” “Panie, musisz mi wybaczyć. Ostatnie miesiące miałem bardzo zajęte, i nie było mnie w Throalu. Jak zapewne wiesz, zdradzieccy Denairaści napadli moja małżonkę. Ratunku musiałem szukać aż w Krwawej Puszczy. Zajęło to wiele miesięcy w zeszłym roku” - usiłował tłumaczyć się Gort. “Cóż - Neden nie spuszczał go z oka - a co z przysięgą wierności Avalusom? Jeszcze za żywota mego nieodżałowanego ojca, naszego króla Varulusa III, przyrzekałeś stanąć murem za naszym rodem i ślubować mu wierność?” “Gotów jestem panie, choćby dziś!” - odparł ochoczo Gort. “Słyszałem, że twój kompan, Dhali Dermul brata się z Tirnagiem Uearavenem…czy to prawda?” - Neden na koniec zadał kolejne niewygodne pytanie. “Dhali, mój królu, robi wiele głupstw. Pozwól mi z nim pomówić i sprawdzić plotki, które doszły twoich uszu panie.” Król skinął głową na znak zakończenia rozmowy.
Gort szukał wzrokiem elfa Geveriana. To na nim najbardziej mu zależało. Elf zauważył tęgiego Wojownika przeciskającego się przez dworzan ku jego miejscu. Gort zagadnął i nadmienił o co mu chodzi. “Cóż, porozmawiajmy o twych propozycjach w bardziej ustronnym miejscu. Ta nudna impreza zakończy się za dwie godziny. Spotkajmy się więc o 19 godzinie we Włochatym Słoniu?” Gort się usmiechnął: “Znam to miejsce. Będę niechybnie.”
Kiro był już na tyle pijany, że zaczął obiecywać Bakari cudowne wzmocnienie roślin w cieplarniach, które odziedziczyła po Gandavielu. “Myślisz, że mogłabym zbierać dwa razy w roku?” “Dwa?! …” - czknął i zakręcił niesymetrycznego pirueta Kiro - “dziesięć, albo i więcej!” A już najbardziej się zainteresował, gdy Bakari opowiedziała mu o procesach pozyskiwania olejków z kwiatów. I procesie destylacji. Kiro tak się zawziął, że wytargował pozycję współwłaściciela destylarni i oczami wyobraźni już widział jak mógłby zagospodarować destylaty alkoholu, który był produktem ubocznym. Oczywiście Bakari obiecała mu to wszystko pod pewnymi, konkretnymi warunkami. I Gort doskonale wiedział, jak konsekwentna i stanowcza potrafi być jego żona.
Ostatnią dyskusję jaką Kiro pamiętał z królewskiego rautu, była żartobliwa kłótnia z Abgarem o nazwę ich wspólnej manufaktury. Język mu się plątał. Bełkotał już bez sensu. Ale dał do zrozumienia Czarodziejowi, że musi wpierw uporządkować sprawy drużyny, odbyć daleką wyprawę i wrócić. A potem zasiedzi się w manufakturze. Gort wziął ledwo przytomnego druha i wraz z Bakari opuścili królewską salę. Glauk czekał przed bramami Królewskiego Audytorium. Zdziwiony wziął na ręce pochrapującego wietrzniaka. “Chodźmy do Dhalego…” - zakomenderował Gort.
Wieczór, pewna karczma w Salach Thandosa
W tym czasie Dhali siedział przy stole z Tirnagiem, w dalekich korytarzach. W tej części Throalu lokal należał do Ueravenów. Tirnag patrzył na Dhalego zdegustowany: “ Trucizna? Mój mentorze, trudno szukać nawet na Królewskim Bazarze takich środków obezwładniających. Być może jacyś szamani na uliczkach Wielkiego Targu, bądź wiesz… w podejrzanych zaułkach tego plugawego miasta. Jasne, że są ścieżki, którymi można by dotrzeć tu, w Throalu do taki substancji. Ale rozumiesz…” Dhali pokiwał głową. Spojrzał ku wejściu. Lia stała, a nad nią wyraźnie pijany krążył Kiro. “Tuśmy cię dopadli!” - wydarł się podchmielony wietrzniak…
27 Charassa (marca) 1509 Throal
“I jak wczorajsze rozmowy z Geverianem mężu? - Bakari była wyraźnie odprężona po wczorajszym balu i uczcie. Gort opowiedział jej o zainteresowaniu ambasadora Krwawej Puszczy. “Nie będzie to łatwe i z pewnością niezbyt legalne. Ale…Cóż musiałbym wiedzieć moja droga tylko o jakich ilościach możemy rozmawiać?” Bakari się uśmiechnęła. “Wszystko ci napiszę. Po południu dostaniesz wykaz co mogłoby nam być potrzebne. W jakich ilościach i z jaką częstotiwością.” Gort skinął głową zadowolony.
Dhali nie mógł już ścierpieć fochów Finwisa. Cały wieczór przekonywał Lię, by została w Yistane u brata. Użył wszelakich argumentów. A teraz Finwis stawiał warunki, żądał współfinansowania i innych pierdół! “Bracie czy wiesz ile kosztuje miesięcznie wyspecjalizowany ochroniarz? A ty szczędzisz półtora setki srebrników na jedzenie?!”
“Dobra, niech mieszka w twoim pokoju.” - Finwis trzasnął drzwiami. Dhali wszedł do swego pokoju i spojrzał na dziewczynę. “Opiekuj się nim proszę. Nie zwracaj uwagi na jego humory, czasem bywa upierdliwy. Zostawiam ci kamień wiadomości. Dam ci instrukcje gdzie go umieścić i co w nim zostawić, gdyby faktycznie były kłopoty. Takie, z którymi sobie nie poradzisz sama. I pamiętaj - nie szarżuj…” Lia usmiechnęła się z przekąsem. “Dobrze się zaopiekuję Finwisem. Ale pamiętaj co mi obiecałeś….” Dhali w duchu sklął się na całego. Poprosił Hvitzitk o przysługę i trzymanie oka na dziewczynie. Zaciągnął tym samym spory dług u swojej przełożonej w Oku Throalu.
28 Charassa (marca) 1509 Throal
“Więc nie będziemy tu dłużej siedzieć tylko chodźmy Gorcie do Kuźni Markwarda!” - zakomenderował Dhali. “Abgar wyraźnie mi zasugerował, że mogą tam mieć Kronikę Kuźni Anomikanusa…” Wojownik przeciągnął się w fotelu i spojrzał na Kiro. “Dość już nagadaliśmy się o naszych planach. Jak mamy ruszać do Domu Trzcin, to trzeba to i owo pozamykać. Kiro, leć do Abgara, skoro jesteś z nim umówiony na nauki. My z Dhalim dziś połazimy po kuźniach a wieczorem pogadam z ojcem o szczegółach tej sprawy na jeziorze…
Tego samego dnia wieczorem w mieszkaniu Arketa
“I co?” - zapytał Kiro. “A psia dupa z tą kroniką!” - sierdził się Dhali. “Odeszliśmy z niczym. Markward nie wiedział nic ważnego o Anomikanusie i jego kompanach. Odesłał mnie do jednego z czeladników, Diagora Elcomi. No i owszem. Kronikę mieli i zapewne tam było cos o Londrankinie i Kagraharze. Ale ową kronikę parę lat temu buchnął cwaniak z Kratas. Niejaki Furungir Podły. Jasne… zostawił kartkę, chwaląc się swoim czynem. Furungir jest członkiem Pomiotu Brochera w Kratas. Już samo to nie zachęca mnie do złożenia mu wizyty..”
Kiro się zastanowił. “Trzeba ułożyć jakiś plan. Ale póki co, chodź. Zabieramy się za trening percepcji. A jutro trzeba będzie ogarnąć organizację naszej wyprawy na jezioro Ban…”
29 Charassa (marca) 1509 Yistane, dom Finwisa
Dhali ostrożnie wydarł stronę z ksiąg handlowych. Nosiła ona drobne zapiski jego ojca. Złożył ją na cztery i schował do koperty. Wszedł na chwilę do brata i mocno go uściskał. “Dbaj o siebie Finwisie.” Zamknał drzwi i zbiegł po schodach. Stanął jak wryty pod łukiem bramy. Lia wychynęła bezszelestnie z cienia z obnażonym sztyletem…Sztych ostrza znalazł się przy jego krtani. “Gdzie się poznaliśmy?” - wolno wycedziła dziewczyna “Akarem…” - odchrząknął Dhali…”Co ty wyprawiasz?!”. Lia wzruszyła ramionami i schowała broń. “Dbam o twego brata. Musiałam się upewnić, że to na pewno ty a nie jakiś przebieraniec… Powodzenia na szlaku” - rzuciła z zazdrością w głosie.