Spotkanie w Darranis

Sesja rozgrywana w dniu pamiętnego meczu Polska:Niemcy (11.10.14) wygranego przez naszych :) Po wielu miesiącach przerwy, wróciliśmy do Earthdawna, w nieco innym składzie, nowymi bohaterami. Sesja udała się przednio, emocji było co nie miara i nasze wygłodniałe apetyty zostały zaspokojone… i pobudzone. Tłem było miasto Darranis, a osią intrygi losy pewnego perfumiarza…

02 Charassa/marzec 1506

Był środek pory deszczowej. Jednak ten rok, a zwłaszcza Veltom (luty) nie obfitowały w opady. Co więcej, temperatura jak na 2 dzień Charassa (marzec), był wymarzona…

Karczma przy Północnej Bramie pękała w szwach. Piętnaście stołów, gęsto oblężonych Dawcami Imion. Przeważali ludzie i krasnoludy, jak to zwykle w Darranis, choć przy jednym ze stołów, a właściwie na nim, siedział Wietrzniak, kolorowy jak kwiaty mięsożernych roślin w dżungli Liaj. Kiro nie zdążył jeszcze przywyknąć do barw miasta, jego skóra nadal miała oliwkowy odcień, kontrastujący ze śnieżną bielą koszuli i pasmami długich włosów, we wszystkich kolorach tęczy.

Tego wieczora, jak zwykle od ostatnich 3 dni, zasiadł przy wspólny stole ze swoimi kompanami, krasnoludem Gortem Mefrach, szlachcicem Domu Neumani z Throalu i Dhalim Dermulem, człowiekiem z Wielkiego Targu, którego siostra, Nekada, prowadziła w Darranis właśnię tę karczmę. Od wielu miesięcy wspólnie podróżowali i wspólnie budowali swoją legendę Adeptów.

Tego wieczora atmosfera była gęsta i hałas zaczął ich drażnić na tyle, że przed nocą postanowili opuścić lokal i udać się do domu siostry Dhalego na spoczynek.

Zaledwie pół godziny raźnego spaceru. Kiro nie słyszał nic podejrzanego unosząc się kilka stóp nad głową Dhalego i kontemplując ulice Darranis pogrążające się w półmroku. Jednakże ucho Zwiadowcy było czujne, on i krasnolud usłyszeli krótki krzyk z bocznej uliczki i szczęk uderzeń stali. To nie była dobra dzielnica. A zaułek, do którego dobiegli spowijał wieczorny mrok. Gort odruchowo przestawił swoje zmysły na podziemne odczuwanie, wrodzony dar krasnoludów przystosowanych do życia i pracy w półmroku. Trzech zamaskowanych napastników, szlachtowało dwójkę niskich krasnoludów. Krew Wojownika się zagotowała i magia wzięła nad nim górę. Nim obaj towarzysze zdołali pomyśleć, Gort nisko pochylony do przodu, pędził na napastników, zaciskając dłonie na trzonkach dwóch lekkich toporków. Krzyk wzywał pomocy i brzmiał bardzo throalsko…

Dhalego nieco zaskoczyła sytuacja i stanął u wejścia do zaułka całkowicie blokując drogę, zresztą niewiele widział w ciemnościach. Za to Kiro, frunąc na swych wietrzniackich skrzydłach prosto w górę, był gotów rzucić zaklęcie Księżycowego Blasku, które w mgnieniu oka rozświetliło ślepą uliczkę ukazując wyraźnie oprawców.

Jeden z pary krasnoludów leżał w kałuży krwi i astralny zmysł Wietrzniaka upewnił go, że wystający z obojczyka sztylet zrobił swoje. Drugi, odziany w barwne szaty bogacza, próbował wyzwolić się z duszącego chwytu większego napastnika. Zakapturzone postacie zareagowały bardzo nerwowo na pojawienie się Adeptów. Przekleństwa, natarczywe ciosy nożem w pochwyconą ofiarę i szukanie wzrokiem drogi ucieczki było naturalną reakcją.

Nie minęło pół minuty, gdy ciosy toporów błyskawicznie powaliły obu ludzi. Kiro paraliżował napastników zaklęciem Lodowego Łańcucha, a dzieła dokończył Dhali, raniąc śmiertelnie ostatniego z ludzi. Niestety krasnolud był ledwo żywo. Padł bez zmysłów, zdołał tylko wyszeptać, „zawiadomcie Konsula”…

Musieli błyskawicznie podjąć decyzję. Domyślili się, że chodzi o konsula Throalu, którego willa znajdowała się w centrum miasta. Kiro zebrał siły i pofrunął ile sił w skrzydłach, po drodze alarmując straż miejską. Nie mieli przy sobie nic, co mogłoby uzdrowić śmiertelnie rannego krasnoluda. Pobieżnie tylko zatamowali krwawienie.

Gort fachowo wiązał nieprzytomnych napastników, a Dhali przy okazji pozbawił ich sakiewek. Nie mieli żadnych szczególnych znaków, które coś by im powiedziały. Sakiewki za to były ciężkie od złota, a sami napastnicy dobrze wyposażeni. Wkrótce dobiegł patrol strażników i po krótkim rozpoznaniu sytuacji, podziękowano obu Adeptom za uratownie życia, cennego gościa z Throalu. Ocalili Yacusa Morana z Domu Byril'ah, słynnego mistrza Cechu Perfumiarzy Jego Królewskiej Mości. Związanych zabójców odtransportowano do więzienia miejskiego. Niechybnie czekała ich sala tortur i katowski stryczek. Prawo Darranis było tak samo surowe jak prawa Throalu.

Po dwóch kwadransach wrócił Kiro z orszakiem zdenerwowanych i zafrasowanych krasnoludów. Po interwencji medyka, Yacus odzyskał świadomość i wylewnie podziękował swoim wybawicielom. Niesiono go na noszach wprost do willi konsula. Tam również udali się nasi bohaterowie.

Konsulem w Darranis był znany powszechnie Trubdaur VIII Kręgu, Tarnav Thovoros z Domu Mikul. WYglądał bardzo dostojnie w białej todze, przepasanej karmazynowym pasem i granatowym fezie. Złoty łańcuch z godłem Throalu, błyszczał pod śnieżną brodą krasnoluda. Uspokojony stabilnym stanem Yacusa, powitał adeptów. Trudy walki nagrodziła im gorąca kąpiel. Nim wybiła dziesiąta wieczór, ugoszczono ich przy wspólnym stole, w komnatach konsula.

Musieli wpierw, zgdonie z obyczajem, powitać całe grono zacnych krasnoludów, służących Yacusowi. Poznali Ulfira i DOttira, dwóch ochroniarzy cechmistrza; zaopatrzeniowca Hofnura i Swartosa z orlim nosem, który nie rozstawał się z fajką; rudzielca Thoma i grubego Ravaka, który był kucharzem całej karawany. I wielu innych j'havim, pracujących dla Yacusa.

Tarnav uprzejmie prowadził konwersacje, przy szlachetnych trunkach, dzieląc się historiami ze swojego długiego życia. Yacus, opowiedział na osobności bohaterom, nad czym pracuje i skąd te wszystkie zamachy na jego życie. Otóż cechmistrz od wieleu lat opracowywał recepturę „Niepachnidła” - substancji lotnej, która pochłaniałaby i neutralizowały wszystkie zapachy. I w zasadzie był o krok od jej uzyskania. Recepturę miał spisaną na wielu stronach swojego dziennika, który skrzętnie był ukryty w zabezpieczonej szkatule. Jego dzieło miałoby wiekopomne znaczenie dla królestwa Throalu.

Throal był królestwem całkowicie podziemnym. Przez wiele setek lat wytrwałe krasnoludy wykuwały mile korytarzy w trzewiach Gór Throalskich. Podczas Pogromu, przez 4 stulecia, Throal musiał być całkowicie samowystarczalny. Ujęcia wody i powietrza, zabezpieczano magicznie. Mistrzowie Żywiołów uzyskiwali je bezpośrednio ze sfer żywiołów. Roślinność sztucznie hodowana, musiała wystarczyć na setki lat, zamkniętych w ogromnym kaerze Dawcom Imion. Po skończeniu Pogromu, gdy bramy Throalu stanęły otowrem, populacja królestwa zwielokrotniła się ogromnie. I problemem stał się wszechobecny smród. Nie istniał system sanitarny, nie było kanalizacji, a Cech Gnojarzy, usuwających odchody, opływał w złoto. Podobnie jak Cech Perfumiarzy. Krasnoludy z Throalu na wszelkie sposoby starały się maaskować niemiłe zapachy.

Pomysł na „Niepachnidło” spodobał się Varulusowi III. Król nie szczędził poparcia i majątku dla Yacusa, na tak istotne dzieło jego zycia, które mogło na zawsze odmienić korytarze Throalu i wnieść znaczący wpływ w kulturę.

Oczywiście na dworze królewskim rozniosły się plotki i Yacus wkrótce miał wielu konkurentów wśród innych mistrzów cechu. Tym właścnie tłumaczył bohaterom, napaści jakich stał się ofiarą w ciągu ostatnich miesięcy. Podejrzewał elfa Gandaviela, swego największego rywala, o sprokurowanie zamachów. Prowwadzenie biznesu było niełatwą sprawą, zwłaszcza przy ogromnej konkurencji innych Domów Szlacheckich. Lecz Yacus był twardym graczem i zawsze starał się być górą. Biła z niego pewność siebie i zdecydowanie. Adepci mieli wrażenie, że sięgnąłby do wszelkich środków, byle osiągnąć swój cel.

Yacus podejrzewał też Dom Ueraven, szlachtę Starej Gwardii, opozycyjnej do rządów Varulusa. Jego Dom - Byril'ah, wywodzący się z reformatorskiego kręgu Mishwal, był od lat wrogo przyjmowany przez szlachtę Ueraven, antykrólewskich Huari. Nie miał dowodów wprost, ale był przekonany, że mają w tym swój cel, by go skompromitować przed władcą i ośmieszyć w oczach swoch braci. Ueraveni rzed wieloma wiekami zaprzysięgli zemstę panującej rodzinie Avalus. Ze wszystkich sił przeciwstawiają się każdej królewskiej reformie i walczą z lojalistami przy każdej nadarzającej się okazji - nic więc dziwnego, ze uchodzą za serce starej gwardii. Na rodzinie Ueraven ciąży podejrzenie o sprzyjanie Powstaniu Śmierci, rebelii wymierzonej przeciwko Varulusowi III, nigdy jednak jednoznacznie go nie udowodniono. Głowa rodziny, Selenda Ueraven, twierdzi, że choć jej krewniacy starają się oponować przeciwko dekretom króla, nigdy nie posunęli by się do udziału w spisku. Poza tym majątek rodziny Ueraven pochodzi z handlu z Iopos, na który ród ten ma monopol.

Yacus zaproponował adeptom przyjęcie na służbę. Zamierzał wyruszyć do Throalu, zatrzymywała go w Darranis tylko jedna sprawa - dostawa ostatnich ingrediencji do Niepachnidła. Znając sytuację Yacusa, postanowili się otro targować. Ku ich zdumieniu, Perfumiarz bez mrugnięcia okiem zaakceptował warunki. Dhali miał otrzymać 700 srebrników, a Kiro i Gort, po 420. Połowę wpłacił im z góry, po podpisaniu kontraktu, reszta miała czekać na bezpieczny powrót do Throalu. Warunki poznali - ochrona życia i zdrowia Yacusa, i w miarę możliwości jego ludzi, a także dóbr przewożonych karawaną. Yacus zapewniał wszelkie eliksiry i maście, gdyby odnieśli uszczerbek na zdrowiu. Podpisali kontrakt i wrócili do kończącej się uczty.

Minęła północ i część służby poszła spać. Stary Hofnur i księgowy Tuwbal, odszpuntowali antałek, zamierzając pić do rana. Udi, Svartos, Dottur i Makar koniuszy, zostali by zagrać jeszcze w kości, do czego zachęcali naszych bohaterów. Niestety, krasnoludy były już zdrowo podpite i fajczarz Svartos wdał się w sprzeczkę z Udim, co całkowicie odebrało wszystkim chęć do gry.

Nim wybiła pierwsza, wśród pijących pojawił się przerażony Yacus w piżamie, wzywając wszystkich do swej pracowni… Na podłodze, przy stole z zapiskami, leżał Tarnav z rozbitą i krwawiącą głową. Przytomności pozbawił go cios, zadany ołowianym ciężarkiem, dociskającym zazwyczaj pergaminy na stole. Yacus wpadł we wściekłość. Zelżył swoich służących, grożąc im przeróżnymi karami, zarządał od adeptów, by wręcz przesłuchali jego ludzi. Dhali, używając magii Zwiadowcy odkrył co prawda ślady, ale wyglądało to na robotę fruwającego wietrzniaka, który z góry zaatakował konsula. Nie mieli pojęcia, czy był to złodziejski przypadek, czy kolejny zamach na Yacusa…

Szybko zbadano okolicę, ale śladów zamachowca nie znaleziono.

Docucony Tarnav nic nie pamiętał. Absolutnie. Zalecił tylko, by z rana wezwano rzemieślników, którzy mieli wzmocnić ramy okienne w konsulacie i założyć w nich kraty. Niespokojny Yacus zażądał wręcz od bohaterów by towarzyszyli mu w spotkaniu z zamorskim kupcem. Wskazał im umówioną lokację i zalecił ostrożność i konspirację.

Noc spędzili w konsulacie posyłając umyślnego do siostry Dhalego z informacją. Obudzono ich o świcie i ugoszczono śniadaniem. Yacus nadal był zirytowany i snuł domysły, kto może stać za zamachami na jego życie. Polecił im stawić się przed południem i towarzyszyć mu w drodze do Kociego Zaułka, gdzie umówiono spotkanie w opuszczonej kamienicy czynszowej.

Bohaterowie zasobniejsi w srebro, udali się na zakupy niezbędne do wyprawy. Kiro zasugerował jeszcze, napotkanemu wczoraj sierżantowi straży, by miał oczy otwarte na przybyłego do miasta Wietrzniaka - Złodzieja. Sam podejrzewał, że wypadek konsula nie był związany z Yacusem, ale wolałby mieć pewność.

Dhali udał się wcześniej na miejsce spotkania. Strych kamienicy był dość ciemny, należało wybić tu i ówdzie dziury w dachówkach, by wpuścić nieco światła. Parter i piętro były całkowicie opuszczone, Zrujnowana klatka schodowa uniemożliwiała wejście na piętro. Jedynie zewnętrzne, drewniane schody, prowadziły na poddasze - doskonały punkt do obserwacji z zewnątrz. Zresztą kamienica stała dość blisko murów miejskich, na wprost wieży obserwacyjnej. Kiro postanowił ukryć się na daszku wieży, unikając wzroku strażników i dyskretnie obserwować budynek.

Na spotkanie z Yacusem przybył sam Gort, czym rozwścieczył krasnoluda. Yacus nie znosił, kiedy nie wykonywano dokładnie jego poleceń. Czuł się wtedy ignorowany. A był osobą znającą swą wartość i władzę. Postawa najętych adeptów maksymalnie go poirytowała. Gort nie starał się tłumaczyć kompanów. Ufał Dhalemu i wiedział, że Zwiadowca działa sprawnie po swojemu. Wkrótce dotarli do Zaułka. Minęło południe, gdy na schodach pojawiły się dwie, zamaskowane postaci. Na poddasze wszedł wysoki i smukły człowiek, razem ze swym ochroniarzem, potężnie umięśnionym orkiem. Wymienili zdawkowe uprzejmości, a Dhali nie omieszkał zauważyć elfiego akcentu w throalskiej mowie kupca. Nie czuł się dobrze w towarzystwie tych Dawców Imion.

Kupiec powyciągał z pakunków kolorowe fiolki z płynami, sakiewki z różnymi proszkami i wielki słój zawierający pąki egzotycznych kwiatów. Sam zajął się skrupulatnym przeliczaniem złota z sakiewek Yacusa. W tym samym czasie, Kiro dostrzegł niewielką postać skradającą się przez ogród, do kamienicy. Gdy zakapturzony krasnolud (sądząc po wzroście) zaczął się bezszelestnie wspinać po zewnętrznych schodach, Kiro splatał już zaklęcie. Schody nie były oddalone od wieży strażniczej dalej niż 10 kroków. Wietrzniak nie miał więc problemu z umieszczeniem sklejającego zaklęcia na drewnianej poręczy. Wkrótce zaskoczony szpieg, zaczął się miotać, przyklejony do kawałka drewna. Kiro błyskawicznie pofrunął na dach kamienicy alarmując kompanów o zajściu.

Powstało spore zamieszanie, orkowy ochroniarz gotów był rzucić się na kogokolwiek, kogo wskazałby mu kupiec. Dhali niechcący narobił niezłego hałasu, nerwy dały znać o sobie i Zwiadowcę na chwilę opuściła magia… Gort zareagował ze spokojem Wojownika. Po kilku chwilach, Dhali stał nad biednym szpiegiem uwięzionym na schodach, przykładając mu ostrze do gardła. Ku jego zdziwieniu, szpiegiem okazał się Thom, jeden z służących Yacusa, którzy dołączyli do niego w Throalu przed 4 miesiącami…

Kupiec widząc zamieszanie, jakie towarzyszyło Perfumiarzowi, nalegał na przyjęcie Urrusa, swojego ochroniarza, do karawany kupca. Yacus niechętnie na to przystał, ku konsternacji naszych bohaterów. Musiał im potem długo wyjaśniać swoje motywy, odkrywając wieczorem, że zamorski kupiec był Theraninem, a Urrus, jest lojalnym sługą, niemową, ale doskonałym żołnierzem.

Tymczasem, zaalarmowana straż pojmała Thoma. Jako obywatel Throalu, został dostarczony do konsulatu i tam osadzony w areszcie. Zgodnie z throalskim prawem, musiał odczekać dzień, na potencjalne wizyty bliskich i następnie oddany w ręce kata, który miałby przesłuchać winowajcę. Yacus czynił sobie wyrzuty, że nie sprawdził stosownie nowo zatrudnionych, ale wierzył w obowiązkowość konsula i nie miał wątpliwości, że wyciągnie z Thoma zeznania. Zalecił wyruszenie z samego rana nazajutrz, a konsula poprosił o umyślnego na szybkim koniu, który przyniesie mu wieści o Thomie. Mogłoby to mieć wpływ na całą karawanę…

Rankiem 4 dnia Charassa (marzec) opuścili Darranis przez północne wrota. Czekał tam na nich przewodnik. Calvan Niebieskooki - adept Zwiadowca, oczekiwał ich siedząc na swym potężnym, gniadym rumaku. Na jego lewym przedramieniu siedział spokojnie sokół, którego cierpliwie karmił, czekając aż gromada throalskich krasnoludów zaprowadzi porządek w swoich szeregach. Jak tylko opuścili miasto, Zwiadowca oznajmił wszystkim stanowczym głosem, że powierzono mu bezpieczeństwo karawany i teraz on za nią odpowiada. Dlatego też nikt nie może oddalać się bez jego wiedzy, pić ani jeść bez pozwolenia i przystawać w miejscach, których on sam nie sprawdzi. Step bywa niebezpieczny - trudno na nim o pożywienie i wodę, Calvan obiecuje jednak, że pod jego okiem nikomu nic nie grozi i nikt głodny chodzić nie będzie… Powitał też adeptów, a odkrywając że Dhali również kroczy ścieżką Zwiadowcy, zaproponował mu współpracę przy opiece nad karawaną…

kampania_2014/spotkanie_w_darranis.txt · ostatnio zmienione: 2015/01/27 10:43 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG