Powrót do Przyczółka

04 październik, trochę się naczekaliśmy na Tarsa, więc żeby nie marnować czasu na jałowe dyskusje…zagraliśmy :) Tars wszedł do pokoju w momencie gdy rój paszczaków atakował pozostałe postacie. Nie zakładałem, że to będzie finał Mgieł Zdrady, ale w sumie po tym jak zdjęli klątwe z wioski, nie było sensu ciągnąć dalej tej kampanii, więc pozostałe wydarzenia obgadaliśmy na fastforwardzie czego nie żałuję, bo powiedzmy sobie szczerze przygoda jest przeciętne, killerska dla niskich kręgów i w ogóle mało ciekawa, taki typowy hack&slash z lat 90tych.

30 Sollus (sierpień) 1508 TH, poranek wioska Akarem

To był ostatni dzień Sollusa. Obudzili się późno, około południa. Lia i Brundy wstali wcześnie i dali do zrozumienia wieśniakom, że nie jest bezpiecznie budzić i drażnić takich adeptów jak Gort, Kiro i Dhali. Zresztą mieszkańcy Akarem, pozbawieni presji ze strony Mgła, wyrażali o wiele mniejszą ochotę do wałęsania się po osadzie i wchodzenia przed nos rozzłoszczonej drużynie adeptów, która najwyraźniej poradziła sobie z ich opresyjnym koszmarem, albo zdrowo go nadszarpnęła.

„Głodna?” - Kiro podleciał do dziewczyny, przecierając zaspane oczy. Lia skinęła głową. Musiała gdzieś pójść się umyć, bo twarz miała jasną, krótkie włosy w miarę uczesane i zmieniła też podartą zabłoconą koszulę na szarozieloną tunikę sięgającą do połowy ud. „Jeszcze jak, burczy mi w brzuchu od rana” - uśmiechnęła się do wietrzniaka.

Długo dyskutowali i mało co znów się nie pokłócili o to co uczynić z duchem na wieży. Poirytowany Gort w końcu powiedział: „Dhali najlepiej to wezmę cię za pas i wrzucę do środka. I zobaczymy co się wydarzy!” - dodał ze złym uśmiechem. „Lepiej weźmy tę kryształową kulkę i pokażmy duchowi, może nam pomoże i zniszczy pozostałość z Horrora?” - Kiro starał się załagodzić różnicę zdań.

Dwie godziny później wrócili. Miny mieli kwaśne. Mgła wysoko unosiła się nad wioską, słońce schowało się na zachodzie za odległymi lasami, a ponury kasztel rzucał mroczny cień na osadę. Dhali opowiedział dziewczynie, jak duch przestraszył się kryształowej kuleczki, jak jakaś siła cisnęła go na ścianę. najwyraźniej nie był w stanie im pomóc. Postanowili wrócić, odpocząć, przespać się i zadziałać dnia następnego. Zaplanowali przeszukać górne komnaty kasztelu.

01 Riag(wrzesień) 1508 TH, poranek wioska Akarem

Zaraz po śniadaniu nakarmili również jeńca. Krwawy elf jadł łapczywie. Nie mówił nic ale dwudniowy post dał mu nieźle w skórę. Za radą Gorta, gdy tylko Kiro wyposażył ich w metalowe skrzydła, przeniesli swoje obozowisko na dach kasztelu, zaraz w pobliżu wieży z duchem. Kiro i Dhali nazbierali wczesniej suchego drewna wokół osady, na tyle na ile mgła pozwalała im oddalić się od budynków. Dzięki temu, Kiro mógł odprawić swój rytuał. Rozpalił duże ognisko i wepchnął w nie Dhalego. Zwiadowca poinstruowany przez Mistrza Żywiołów opanował swój strach i wszedł w płomienie. Nie parzyły, choć były ciepłe. Przykucnął pozwalając by ogień lizał mu twarz i długie włosy, związane w kucyk. Irracjonalnie pomyślał, że musiałby je ściąć i nie pamięta kiedy ostatnio był u balwierza. Dwa i pół tygodnia temu, o ile dobrze liczył, zawitali do Przyczółka. Wtedy już włosy sięgały mu ramion, a broda miała dobre półtora cala. Chyba to był początek miesiąca Raquas? Dwa miesiące…?

I Wojownik i Mag przygotowali się dobrze. Czekali, aż Dhali skończy swój rytuał. Zaczęli od pomieszczeń na górze. Koszary zalegały zniszczone łóżka i sienniki. W skrzyniach znaleźli trochę osobistych rzeczy żołnierzy i dziennik pisany starothroalskim. Nie był w najlepszym stanie, ale obeszli się z nim delikatnie. W pomieszczeniach kuchennych panował straszny fetor. To tam wpadli na rój paszczaków, które uderzając nietoprzowymi skrzydłami wpadły w popłoch i chaotycznie ich zaatakowały. Cześć stworzeń przegnali, część wytłukli, nikt nie został nawet draśnięty. W kuchennej komnacie stały trzy wielkie piece, najwidoczniej do pieczenia chleba. Węgiel drzewny i wielka kadź oliwy, która mimo upływu lat wcale nie zjełczała.

Pierwsze piętro miało dla nich kluczowe znaczenie. Po pierwsze to Dhali odnalazł pod jednym z zapleśniałych sienników wielką, skórzaną księgę. Nosiła runiczne znaki, złocone i pięknie ozdobione. Kiro z trudem odczytał je jako: Kronikę Akarema Kreatora Magii.

Oczywiście wietrzniak od razu zaczął się zastanawiać kim był Akarem. Pamiętał to i owo. Czytał historie o tym therańskim magu, który pomagał barsawiańskim społecznością wybudować kaery przed Pogromem. Ponoć był Mistrzem Żywiołów. Ponoć nigdy nie wrócił na Therę… Skupił sie by odczytać ostatnią kartę grubej księgi. Mag pisał: „I mam nadzieję, że rytuały opisane na poprzednich stronach pomogą mi wrócić do mojego domu. Zrobiłem co mogłem, by zabezpieczyć schronienie tym ludziom na długie lata. Długa Noc już się zaczęła. Zabezpieczenia dźwięczą mocną, żywą magią. A ja w końcu mogłem skupić się na pracy teoretycznej. Mam szczerą nadzieję, że astralne przejście okaże się bezpieczne i doprowadzi mnie do mojej ojczyzny…”

„I zapewne wtedy wpuścił Horrora.” - syknął Gort. Kiro wzruszył ramionami. „To gruba księga. Kiedyś ją przeczytam. Teraz zobaczmy co jest za tamtymi drzwiami?”

Tamte drzwi badał właśnie Dhali. „Oczywiście jest tu magiczna pułapka. Oczywiście zawiera zaklęcie, które zostanie rzucone w chwili, gdy nieopatrzny włamywacz naciśnie na klamkę…” - popatrzył na druhów. „Odsuńcie się” - zachichotał Kiro - „mam plan”. Odsunęli się. Kiro rzucił zaklęcie i niewidzialna dłoń pofrunęła wprost pod drzwi, chwyciła za klamkę i silnie ją nacisnęła. Drzwi lekko odskoczyły, fala kurzu dmuchnęła w ich stronę. Zapadła cisza. „Już?” - zapytał Gort. „Nic się nie zadziało..” - stwierdził. Podszedł, chwycił klamke i pchnął drzwi. „Zacięte” - jęknął. Włożył całą siłę jaką miał i pchnął drzwi w chmurze pyły i trzeszczących zawiasów. Wpadł do środka unikając w ostatniej chwili kilkunastu kamienii drewnianych resztek nadproża, które z hukiem runęło za nim. Drzwi leżały na podłodze, a on sam na czworakach chodził wokół wielkiego posągu. Gdy opadł kurz, Gort gwałtownie odrzucił tarczę, topory i sztylet. Miał taki wewnętrzny przymus. Posąg przedstawiał kobietę otoczoną wianuszkiem dzieci. Na rękach trzymała parę niemowląt przystawionych do jej nagich, nabrzmiałych piersi. Głowę zdobiły grube warkocze i wieniec z kłosów zbóż. Na podłodze wokół posągu leżały drewniane naczynia pełne zaschłych kwiatów, traw i zbóż. Kiro odłożył swój mieczyk i wleciał do środka. Śwątynka Garlen - pomyślał. Podleciał pod ołtarz i opadł bez przytomności na drewnianą misę. Był zamroczony i Gort usiłował go ocucić. Mały głosiciel doznał wizji. Podziękował w duchu patronce i opowiedział wszystko przyjaciołom.

Godzinę później wrócili na dach kasztelu. Dhali zaczął sie przygotowywać. Ściągnał kolczugę, przywdział płaszcz Gorta i poddał czarom wietrzniaka. Kiro go przekonał, że musi zatańczyć z duchem, uwieść go swoim urokiem i zdjąć zły czar. Tak też się stało.

Z duszą na ramieniu, Dhali wszedł do komnaty i uległ czarowi ducha. Tańczył z nim kilka długich chwil. Z każdą sekundą oblicze ducha się zmieniało, piękniało. W końcu Sheena się zatrzymała i przybrała kształt pięknej wojowniczki. Podziękowała Dhalemu za zdjęcie klątwy Horrora. Powiedziała też jak mogą zdjać klątwe z Akarem i zniszczyć kryształową kulę Horrora.

Gdy rozpalili wspólnie wszystkie piece w wieży, położyli kulę przy ołtarzu Garlen i wypowiedzieli imię Akarema Kreatora Magii, rozpętał się chaos. Jasność zalała całą komnatę, i silne wstrząsy objęły wieżę i okolicę. Mgła rozpłynęła się w nicość i światło wieczornego słońca zalało osadę. Wieśniacy rozpadli się w pył, starzejąc błyskawicznie. Z ulg wbiegali do rozpadającego się kasztelu. Gdy ich stopy dosięgły schodów, ciała eksplodowały jasnością uwalniając przeklęte do tej pory dusze. Ostatnia mieszkanka Akarem podziękowała im za uwolnienie od cierpień i klątwy Horrora. Ale nim ochłonęli musieli szybko się ewakuować. Metalowe skrzydła Kiro pomogły wszystkim bezpiecznie opuścić dach wieży. Cały kasztel z trzaskiem i hukiem zapadł się. Nad Akarem zapanowała cisza. Nie złowroga, lecz dająca ukojenie. Przenocowali z dala od wioski.

03 Riag(wrzesień) 1508 TH, granica Krwawej Puszczy

Pozostawili jeńca wraz z Lią i Brundym, dobrą godzinę drogi od krawędzi Krwawej Puszczy. Dla pewności Dhali zatarł porządnie ślady. Byli gotowi na spotkanie z Takarisem. Ruszyli między gęstwinę drzew, pewni miejsca spotkania. Niestety nic nie poszło tak gładko jakby chcieli. Na umówionej polanie znaleźli tylko ciała zabitych żołnierzy Takarisa, i chwilę później zaatakowała ich grupa kolcoludzi. Na szczęście w walkę znów wmieszał się oddział Krwawych elfów, tym razem zupełnie nie związany ani z Takarisem ani z Kalourinem. Zażądali by schowali broń i poszli za nimi do pałacu.

04 Riag(wrzesień) 1508 TH, okolice pałacu królowej Alachii

„Tak, strażnik Kalourin uciekł potajemnie z puszczy. Złamał tym samym rozkazy królowej.” - opowiadał im Takaris. „Jego zbrodnie nie zostaną zapomniane. Ten, kto sprzymierza się z horrorami zasługuje na natychmiastową śmierć. Trudno mi uwierzyć, w to co usłyszałem, ale skoro mówicie, że macie jeńca, jednego z moich ziomków, który służył Kalourinowi, chronił wioskę przed obcymi i dokonywał transakcji z łowcą niewolników - to dla mnie wystarczająca rękojmia i dowód. Tym bardziej ubolewam nad zdradą, jaka wkradła się w szeregi Strażników Krwi. Odpocznijcie do końca dnia, rozkażę sługom, by was nakarmili i przynieśli najlepszego wina z moich piwnic. A oto krwawy bluszcz dla was…” Gort z radością wyciągnął ręce po wieli pakunek. Ważył dobre 40 funtów! „Powinien zachować świeżość przez kilka dni, nim dotrzecie do Przyczółka. Jak tylko odpoczniecie udamy się wspólnie na polanę, tam zaczekam na jeńca…”

Już zapadał zmierzch, gdy wrócili na polanę prowadzać związanego elfa. Takaris od razu przekazał więźnia swoim ludziom. „Zachowajcie różdżkę z moim znakiem przyjaciele.” - powiedział na pożegnanie. „Może kiedyś los was skieruje do naszej puszczy, z nią bezpiecznie stanie przed strażnikami puszczy, a oni doprowadzą was do mnie. Zawsze będziecie moimi gośćmi. Wielką przysługę uczyniliście dla mnie i mojej Ranelle. O wioskę się nie martwcie, wyslemy tam moich ludzi. A jeśli łowcy niewolników pojawią się zbyt blisko naszych granic… zapewniam was, że zapłacą wielką cenę za swoje zbrodnie. Żegnajcie i pozdrówcie czcigodne Hiermona!”

07 Riag(wrzesień) 1508 TH, Faktoria W pół drogi

Gort uściskał Brundiego. „Jesteś cały i zdrowy, jak obiecałem.” Krasnolud skinął głową: „Jestem. I dzięki za tę sakiewkę, jestem kupcem i wiele dla mnie znaczy miłosierdzie Tthroalczyka okazane Scytyjczykowi. Jak wrócę do Vorkund, złożę ofiarę Thystoniusowi, żeby dobrze ci się wiodło na twoich ścieżkach. Gdybyś kiedyś ze swoimi kompanami zawitał w moje strony - będziesz honorowym gościem, pamiętaj!”. Brundy zapiął płaszcz, który podarował mu Gort, założył plecak i ruszył w stronę placu. Dwa wozy i grupa handlarzy czekała na niego. Dzięki Gortowi, kupił sobie ubrania, porządne buty i opłacił podróż z ochroną.

W tym czasie Dhali siedział pod szerokim okapem dachu kuźni. Patrzył z uznaniem na Lię. „I jak?” - dziewczyna okręciła się dookoła. Siwobrody Orias zacmokał z uznaniem. „Nooo…” - Dhali potrzymał ją chwilę w niepewności..„Świetnie ci leży ta skórznia. Dłuższe rękawy, ale nie za długie. Ochrona na lewe przedramię, żeby ci cięciwa siniaków nie narobiła, przyjemne wzmocnienia wokół barków i karku..” - Dhali spojrzał niżej. „Czy ty się gapisz na moje cycki?” - Lia przekrzywił głowę, ale w oczach nie miała odrobiny zawstydzenia. „Cycki to ma Orias, jakbyś chciała wiedzieć, ty co najwyżej masz zapowiedź cycków chudzielcu!” - Dhali ze śmiechem okręcił ją dookoła. Lia pacnęła na tyłek i obrzuciła go garścią suchej słomy.

10 Riag (wrzesień) 1508 TH, Przyczółek, Zbrojownia Brenuli

„A więc tym samym uznaję waszą misję za wypełnioną, a naszą umowę za zamkniętą. Podzielę teraz krwawy bluszcz na połowę. Ciekawą historię mi opowiedzieliście. Kto by pomyślał, kto by pomyślał, że strażnik krwi królowej elfów sprzymierzy się z Horrorem?” - Hiermon podwinął rękawy i wziął szeroki tasak w dłonie. Zaczął ostrożnie rozdzielać pędy i odcinać liście. W komnacie czarodzieja intensywnie zapachniało ostrym, eterycznym olejkiem.

„Pozostańcie jeszcze chwilę, musimy odpowiednio zakończyć nasz rytuał. Ja również skorzystam z dobrodziejstwa Obietnicy Krwi i siły jej magii. Będę potrzebował pięciu dni, żeby przygotować wam eliksiry i wywar z krwawego bluszczu. Zajrzyjcie wtedy do mnie.” Gort przestępował z nogi na nogę. „Mistrzu potrzebowalibyśmy jeszcze jednej rzeczy. Ekstraktu z oczu pryzmy, takiego magicznego, drapieżnego owada…” Hiermon z zainteresowaniem spojrzał na Wojownika. „Ekstraktu powiadasz?” „Tak, to niezbędny składnik leczniczej mikstury. Wiem, że niezwykle rzadko można go kupić, a czas nas goni. Nim upolujemy pryzmę, ba nim znajdziemy miejsce gdzie może żerować mogą minąć tygodnie!” Czarodziej spojrzał z uwagą.

„Macie dużo szczęścia. Mam alchemiczny ekstrakt z oczu takiej istoty, lecz nie zdajecie sobie sprawy jak jest on cenny!”. Gort przełknął ślinę. „Cena nie gra roli w tym przypadku”. „Dobrze więc. Sprzedam go za 12 tysięcy sztuk srebra. To nie podlega negocjacjom.” Przyjaciele spojrzeli po sobie, nie było to mało.

13 Riag (wrzesień) 1508 TH, Przyczółek, Dziedzictwo Loaka

Gort ulokował się na wygodnym łożu i odstawił manierkę. Otarł usta i się skrzywił: „Ależ mocna ta śliwowica, trzeba wziąć antałek do Throalu. Popijemy sobie z Abgarem”. Dhali pochylił się nad stołem, na którym w stosach stały błyszczące w popołudniowym słońcu złote Brazy. Kiro usiadł na krawędzi, a stół niebezpiecznie się zakołysał. „Uważaj! Cholera..” - Gort zerwał się z łoża i mało co nie wdepnął w manierkę ze śliwowicą. Dhali policzył: „620 złota, same stare monety, ze szkatułki cośmy na Kurhanach znaleźli. Tu jest moje złoto, 5 stosików po 10 Brazów, tu 10 stosików Gorta i 11 od Kiro.” - przełknął łakomie ślinę i odgarnął długą grzywkę spadającą na oczy. „Ile tu złooootaaa~!” - Lia z zaciekawieniem wsadziła głowę pod ramię Dhalego. „W życiu tyle nie widziałam, za to można by kupić… no… wszystko!” Kiro ofuknął ją: „Jak zostaniesz adeptem, to większe skarby bedziesz znajdować. A za to, to nie wstarczy nam na to co chcemy kupić od Hiermona. Więc zabieraj stąd swój nos…” Dziewczyna pokazała mu język.

„To robi 860 złota” - kontynuował Dhali opierając łokieć na ramieniu uczennicy. Lia zrzuciła jego rękę. „Ile jeszcze potrzeba?” - zapytała. „Nie umiesz do tylu liczyć” - zripostował Kiro. Gort rzucił sakiewkę na stół. „40 srebrników, tyle dokładam.” „No dobra..” - Dhali wyciągnął z sakwy szkatułkę. „Teraz uważajcie. Tu jest 60 Brazów za te pierścienie z Kurhanów. Kolec cieniopłaszczki upchnąłem za 80 srebrników. Ten jadeitowy klejnot z katakumb Akarem wyceniono mi na 50 złotych Brazów więc bez wahania go sprzedałem. Tak samą jak SWOJĄ broszę ostrzeżenia. Za 300 srebra. Musiałem jeszcze dołożyć złoty diadem z kurhanu. I od siebie sakiewkę, 500 srebra. Za resztę kupiłem zbroję dla Lii i trochę ubrań, żeby wyglądała na adeptkę.” - dodał. Dostał soczystego buziaka w policzek. Otarł go wierzchem dłoni i żartobliwie odepchnął dziewczynę. „Razem panowie mamy 1 200 złotych Brazów. Dokładnie tyle ile życzy sobie Hiermon.” - zakończył.

15 Riag (wrzesień) 1508 TH, okolice południowego traktu przed Przyczółkiem

Odeszli sporo od szlaku, tak by ich nie śledziły żadne niechciane oczy. Kiro uprzątnął ziemię między drzewami w niewielkim zagajniku. Wyrysował krąg przywołań i pogrążył się w transie. Sam również zabezpieczył się magicznym kręgiem, który teraz nasączony energią, delikatnie błyszczał mocą. Na wzorzystej chuście położył ekstrakt z oczu Pryzmy, wywar z krwawego bluszczu i przepaskę głosiciela Ontara. Odsunęli się, żeby nie zakłócić swoimi wzorcami delikatnej gry magii. Obserwowali, jak mały wietrzniak przyzwał ducha ziemi. Żywiołak zamanifestował się w postaci sześcionożnoego, krępego brytana z łbem jaszczura. Wysłuchał Mistrza Żywiołów i przyjął wszystkie trzy przedmioty. Kiro głęboko się przed nim ukłonił, a żywiołak zniknął w astralnej przestrzeni zostawiając po sobie drobinki świecącego błota, które po chwili rozpłynęło się w nicość.

Nie wracali na szlak. Zjedli obfitą kolację, raz jeszcze przejrzeli spakowane dobra. Wszystkie łupy z Akarem i kurhanu mieli upakowane w kilku kufrach. Całość ważyła dobrze ponad 200 funtów i tylko dzięki zaklęciom Kiro udało się to zapakować na plecy Gorta. Teraz przygotowywali się do podniebnej podróży. Dhali obwiązał sznurami cztery kufry. Sam kupił dwa szerokie pasy, którymi zamierzał się przypiąć do pazurów chmuroptaka. Jeden dla siebie, drugi dla uczennicy. Ustalili, że po drodze zrobią jeden dłuższy przystanek w Darranis, by odwiedzić siostrę Dhalego - Nekadę. Trzy godziny przed zmierzchem, potężny chmuroptak wzbił się wysoko nad wierchołki drzew lasów otaczających Przyczółek i dżungli porastającej ruiny Zapomnianego Miasta. W pazurach ściskał zapakowane kufry, a jego łap kurczowo się trzymała trójka Dawców Imion. Zmierzali na południe…

kampania_2014/powrot_do_przyczolka.txt · ostatnio zmienione: 2019/10/07 15:41 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG