Karczmy i wozy

Fabularyzowany opis sesji z 12.11.

9 charassa (marzec) 1506 TH.

Ranek nie był przyjemny. Nie to, że zimne jadło nie podchodziło, a tłusty boczek smakował jak gliniasta ziemia, która pokryła mogiłę Udiego. Każdy jeden z członków karawany wraz z boczkiem i twardym sucharem, przeżuwał podejrzenia.

Dhali nie zasnął po swojej warcie. Miał mętlik w głowie, musiał udać się na stronę, powdychać zimnego i wilgotnego powietrza, skupić na swojej magii, magii Zwiadowcy. Powoli, jak w transie zbliżał się do obozowiska. Intuicja mu podpowiadała, by szukał śladów blisko zagrody dla mułów. Szedł wśród zadeptanych śladów, pozostawionych przez dziesiątki ciężkich, krasnoludzkich butów. Magia przyciągnęła go do ogrodzenia. Wyciągnął dłonie nad mokre, parujące grzbiety mułów, czuł wyraźnie że coś jest nie tak. Szedł tak, jak zabójca który prześlizgiwał się obok. Podszedł do wozu, na którym godziny temu spoczywał krasnolud. Dokładnie obejrzał krawędzie kół, burt, kłonic i mocowań smołowanego płótna, które osłaniało dennicę. Żaden krasnolud nie mógłby sięgnąć z ziemi do śpiącego throalczyka. Tylko trzech podejrzanych mogło dokonać mordu. Calvan, Urrus i on sam. Podzielił się tą wiedzą z Yacusem…

Twarz Cechmistrza nie wyrażała żadnych uczuć. „Nie żałuję tego parcha, w istocie. Niech gnije pod kupą gliny i kamieni. Zasłużył, najwidoczniej tak chciały Pasje. Nie pochwalam morderstwa, i czyn taki zasługuje na karę i zemstę. Ale nie będę przedsiębrał żadnych środków by wytropić tego, czyja dłoń wbiła nóż w gardło psubrata… Zalazł mi za skórę i szczerze sam bym go obwiesił na gałęzi bez sądu. Dajcie więc spokój Dhali i ruszajmy do Ardanyan czym prędzej”.

Gort starannie złożył na płachcie osobiste rzeczy Udiego. Ze szczególnym szacunkiem sztylet z ciemnego obsydianu. Znał takie rytualne bronie. Nosiły w sobie więcej historii, niż Kiro, czy Dhali mogli sobie wyobrazić. Kilkanaście pokoleń throalitów, przekazujących z dziada na wnuka dziedzictwo historii, rodu i setki opowieści. Sam nosił podobny przy pasie. A ten był szczególny. Zobowiązał się, że zwróci wszystkie prywatne rzeczy Udiego jego rodzinie. Pakunek obwiązał rzemieniem i schował w swoich sakwach.

Wieczorem dotarli do Ardanyan.

10 charassa (marzec) 1506 TH.

Zatrzymali się na nocleg w jednej z tawern nad Zimną Woda, kilkaset metrów od Zachodniej Bramy – Pod Czerwonym Krukiem. Tawernę prowadził od wielu lat miejscowy t’skrang H'chal'Tssan. Mieli niewiele miejsca, większość pokojów była zajęta, a stajnie przepełnione. Yacus musiał zapłacić podwójną stawkę, by móc zanocować, a nie chciało mu się ciągnąć przez miasto do wschodniej części.

Gdy większość członków karawany zajęta był ogryzaniem kości i dopijaniem trunków, Yacus kończył pisać list, stawiając równe i zgrabne glify throalskiego pisma. „…i mniemam, że doskonale rozumiesz swoją sytuację Gandavielu, w jakiej się znajdziesz po moim powrocie. Twoja pozycja w Gildii nie dość, ze jest zagrożona, nie dość, że kompromitujesz się nasyłaniem szpiegów na głowę Mistrza Gildii Jego Królewskiej Mości o czym chce ci przypomnieć, to jeszcze udowadniasz tym swój brak kompetencji i zdolności tworzenia dzieł wybitnych… Co w oczach throalskiego prawa, czyni moje oskarżenia o liczne plagiaty bardzo mocnym argumentem. Czyż nie tak? Radzę więc szanownemu mistrzowi brać nogi za pas i to chyżo. Tak chyżo, by ród Byril’ah nigdy więcej nie musiał mieć z tobą sprawy.”

11 charassa (marzec) 1506 TH.

Wyruszyli z samego rana, mijając po drodze wysoki, kamienny znacznik Throalu. Do serca królestwa, mieli dobre 5 dni drogi. A pogoda, jak zwykle w tej porze roku, nie była zbyt łaskawa. Siąpiło, a chłodna mgła wciskała swe paluchy za kołnierze przemoczonych płaszczów.

Szlak prowadził wśród wzgórz, których strome zbocza bieliły się mokrym wapieniem, niczym kości leżącego w trawie szkieletu grzmotorożca. Było stromo, a kamienista droga nie ułatwiała mułom pracy. By ulżyć zwierzakom, zsiedli z wozów i kontynuowali podróż pieszo. Przed wieczorem dotarli do zajazdu Kamienny Cokół, który to przybytek od z górą ośmiu lat prowadził nizinny troll, Karnag Półnogi.

W stajniach pozostało niewiele miejsca, zajmowały je liczne konie, dwie huttawy i kilka mułów. Na placu przed stajniami, równo ustawione wozy oznajmiały im, że zajazd pusty nie będzie. I tak było w istocie. Nim ogarnęli się z dobytkiem, rozprzęgnęli muły, zabezpieczyli towary, zapadła już ciemność, rozświetlana pochodniami zatkniętymi na słupach sieni zajazdu. Na kamiennych schodach siedział olbrzymi obsydianin. Lekkimi ruchami ręki, szlifował czymś kamienny miecz, spoczywający mu na kolanach. I przyglądał się im mądrymi oczami, świecącymi w ciemności jak jeziorka lawy. Dhali nie omieszkał zagadnąć obsydianina, poznał wiec wkrótce, że jego rozmówca, to słynny Wojownik z Urupy, Ortesamon z Nehem. Kiro ciekawie zaglądał na olbrzyma siedząc na ramieniu Zwiadowcy. Szczególnie ciekawił go miecz, ale gdy tylko ujrzał swym astralnym wzorkiem, że broń pozbawiona jest jakichkolwiek nadzwyczajnych właściwości – zemknął do środka bez zainteresowania.

W oberży gromada Yacusa zajmowała miejsce wokół długiego stołu. Uwijał się wokół nich człowiek, przynosząc jadło i rozstawiając dzbany. Jadalnia zajazdu była prawie pełna. Calvan siedział przy innym stole z parą nieznanych podróżnych, a reszta miejsc okupowana była przez kupieckie towarzystwo, w przewadze throalskiej proweniencji.

Sprawdzili wkrótce swój pokój i pokój Yacusa, którego strzegł jak zwykle Urrus. Wydawało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Pora była coraz późniejsza, alkohol lał się strumieniami i wkrótce Yacus opuścił towarzyszy, udając się do swego pokoju z jedną z wszetecznych dziewek krasnoludzkich, jakie pracowały u Karnaga. Dhali dla bezpieczeństwa kupca, udał się wkrótce za nim, lecz natknąwszy się na Urrusa stojącego pod drzwiami i słysząc głośne jęki dobiegające z pokoju, zszedł na dół uspokojony.

Sam zażądał kąpieli i służba przygotowała mu łaźnię. Nie był jednak sam, towarzyszyła ma dwójka podróżnych. Trybald z Oshane, człowiek Trubadur i Vucco z Throalu, kupiec jednego z Domów Handlowych. Rozgorzała wkrótce mocno polityczna dyskusja. Dhali, będąc z przekonań typowym mieszkańcem Wielkiego Targu, ze zdziwieniem wysłuchiwał antykrólewskiej agitacji Trybalda.

W tym samym czasie Gort gawędził z Ortesamonem. Słyszał opowieści o tym Wojowniku i jego tryumfach w lokalnych turniejach ku czci Thystoniusa. Dowiedział się od niego znacznie więcej, i poznał historię skórzanego rzemienia, który jak cienka nitka oplatał nadgarstek Wojownika…

kampania_2014/karczmy_i_wozy.txt · ostatnio zmienione: 2014/12/21 13:35 przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG