Gargulec

Przez czas chłodów osada miała się przygotować na przyjęcie reszty mieszkańców Kaeru i z pomocą adeptów stworzyć jak najlepsze warunki. Już od pierwszych dni słychać było w okolicznych dolinach nieustanne odgłosy pracy. Umocniono bramę i zewnętrzne mury, ojciec Delveny okazał się znakomitym budowniczym, a jej brat zaczął terminować u powroźnika Rollo. Jednak nie z tego powodu ród Delveny zyskał powszechny szacunek.

U źródeł wodospadu, w jaskini założył swe gniazdo młody i agresywny gargulec. Dał się on we znaki mieszkańcom osady porywając im zwierzęta… Wspólnie więc z Yarlem, Dwirnachem i Olafem łuczniczka postanowiła położyć kres rozpasaniu potwora… Dopadli gargulca na skalnej półce. Dzielny Dwirnach dwoił się i troił by pokonać pikującego stwora, swej odwagi omalże nie przypłacił życiem, gdy brocząc krwią z głębokich ran, osunął się na kamienną półkę… Wtedy Delvena, bohaterska łuczniczka, która od tygodni przygotowywała się na spotkanie z potworem, wymierzyła strzałę prosto w łeb stwora. Jej strzał był tak precyzyjny, że po sekundzie czterystofuntowe cielsko gargulca zaryło się w grunt u podnóża skał. Od tej pory łeb gargulca zdobi powałę chaty Delveny, a jego kopia zawisła nad bramą Huebri.

Bern zdążył zaprzyjaźnić się z duchem drzewnym, zamieszkującym wiekową sosnę. Przyobiecał mu nawet specjalne traktowanie i miejsce w magicznym dębie, którego rytuał kiełkowania i nadania imienia mieli przeprowadzić na wiosnę (co znudzonemu duszkowi bardzo przypadło do gustu)..

Bern był krasnoludem ceniącym sobie harmonię i przywiązanym do posiadanych rzeczy. Jedną z jego ulubionych była wełniana czapka. Niestety, w pierwszych dniach pobytu w Huebri, spacerował nad wodospadem i spoglądając w dół, na malownicze jeziorko Larkir, zgubił swą ulubiona czapkę, która niesiona wiatrem wpadła do wody… Odyzkał ją dopiero kilkanaście dni później, kiedy przybyły do Huebri władca zwierząt Kelander, poprosił ryby zamieszkujące jezioro, by odszukały i przyniosły zgubę Berna.

Dni płynęły spokojnie, Kelander wędrował po okolicy wieczorami wracając do osady. Któregoś dnia do osady zawitał stary, samotnie wędrujący ork, który zmierzał do Kratas. Kowal Mike wraz z Olafem udoskonalili mechanizmy w tartaku i założyli metalowe koło do wysłużonej taczki. Dni były coraz chłodniejsze, dobiegał koniec miesiąca Borrum i mieszkańcy osady wyglądali już pierwszych śniegów na szczytach Tylonów..